Zawsze istnieje taka obawa, że jakieś rozmowy się odbyły - przyznał w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 senator elekt Bogdan Zdrojewski, komentując doniesienia, że Prawo i Sprawiedliwość próbuje przeciągnąć na swoją stronę senatorów opozycyjnych w celu zdobycia większości w Senacie. - Opozycja uzyskała przewagę, wygrała wybory do Senatu, byłoby głupotą, jeśli nie konsumowałaby zwycięstwa - podkreślił.
Kandydaci Koalicji Obywatelskiej zdobyli w nowym Senacie 43 mandaty, Polskie Stronnictwo Ludowe - trzy, Sojusz Lewicy Demokratycznej - dwa. Kolejne trzy zdobyli kandydaci niezależni, deklarujący dystans do PiS. W sumie daje to w stuosobowej izbie 51 mandatów.
PiS posiada w Senacie 48 mandatów. W izbie wyższej zasiądzie także startująca z własnego komitetu Lidia Staroń, którą część komentatorów widzi bliżej środowiska politycznego Zjednoczonej Prawicy, choć ona sama deklaruje, że będzie "rozmawiała ze wszystkimi".
Wcześniej wybrany z list Koalicji Obywatelskiej senator Tomasz Grodzki twierdził, że był sondowany, czy zostałby ministrem zdrowia w rządzie PiS.
"Nie wszystko musimy widzieć"
Senator elekt i były minister kultury Bogdan Zdrojewski zapytany w czwartkowej "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24, czy on sam dostał podobną propozycję, przyznał, że "nikt nie dzwonił" i traktuje to "jako komplement".
Komentując, czy być może inni mieli takie propozycje, Zdrojewski zwrócił uwagę, że "nie wszystko musimy widzieć i nie wszystko musimy usłyszeć".
- Zawsze istnieje taka obawa, że jakieś rozmowy się odbyły - powiedział.
- Ten, kto był przedmiotem rozmów, nie za bardzo chce się do nich przyznawać. Ten pierwszy tydzień to była próba analizy sytuacji i przeciągnięcia na swoją stronę jakiejś osoby, ale wydaje się, że to spełzło na niczym - stwierdził Zdrojewski.
"Senat nigdy nie miał stuprocentowej obecności"
Zapytany, czy opozycji uda się obsadzić w Senacie kluczowe stanowiska, odparł, że "nie akceptuje stwierdzenia 'uda się'". - To powinna być norma, że jeżeli opozycja uzyskała przewagę, wygrała wybory do Senatu, byłoby głupotą, jeśli nie konsumowałaby zwycięstwa. Zresztą takie jest oczekiwanie wyborców - zauważył.
Na sugestię, że ze względu na podział w Senacie niemal na pół zachodzi możliwość, że każde z głosowań w Senacie może być loterią, senator elekt odpowiedział, że pamięta z poprzedniej kadencji, że Senat "nigdy nie miał stuprocentowej obecności".
- To są różne przypadki. I losowe, i zdrowotne, ale też rozmaitych zaangażowań zawodowych senatorów, którzy od czasu do czasu, z przykrością to mówię, przekładają obowiązki zawodowe nad senackimi. Ale to rzadkość, to są nieliczne przypadki - powiedział.
Zdrojewski zwrócił jednocześnie uwagę, że "należy pamiętać, że jeżeli opozycja ma marszałka, to szansa na większą dyscyplinę jest zdecydowanie wyższa".
PiS chce ponownego liczenia głosów. "To próba usprawiedliwienia"
W poniedziałek Prawo i Sprawiedliwość złożyło wnioski do Sądu Najwyższego w ramach protestów wyborczych. Chodzi o ponowne przeliczenie głosów w sześciu okręgach w wyborach do Senatu.
Politycy PiS zwracali uwagę, że w okręgach, w których domagają się ponownego przeliczenia głosów, "jest spora liczba głosów nieważnych i niewielka różnica głosów".
Zdrojewski zapytany, czy uważa, że w protestach PiS-u jest jakieś drugie dno, taktyka, powyborcza strategia, odpowiedział, że myśli, że "to pierwsza próba usprawiedliwienia przed własnym elektoratem poniesionej porażki". - Po drugie, chęć zyskania czasu, po trzecie asekuracja na wszelki wypadek - wymieniał.
Dopytywany o argument polityków Prawa i Sprawiedliwości, że należy sprawdzić głosy nieważne oddane w kilku okręgach w wyborach do Senatu i przeliczyć je raz jeszcze, Zdrojewski stwierdził, że "uzasadnienie do tego przeliczania jest, delikatnie mówiąc, słabiutkie".
Lifting nie wystarczy
Senator odniósł się też do pojawiających się również po stronie opozycji głosów, że po wyborach parlamentarnych nadszedł czas na weryfikację przywództwa w Platformie Obywatelskiej.
- Grzegorz Schetyna wie, jaką decyzję powinien podjąć. Grzegorz wie, ja wiem, czekamy na tę decyzję - stwierdził Zdrojewski. - Mój zawód odpowiedzialnego polityka sprowadza się do tego, aby nie czynić nietaktu i nie proponować Grzegorzowi w studiu telewizyjnym decyzji, którą powinien podjąć - dodał.
Zdrojewski zaznaczył, że podczas ubiegłorocznych październikowych wyborów samorządowych oraz podczas tegorocznych majowych wyborów do europarlamentu "pojawiało się bardzo dużo pochlebnych opinii, w jak dobrej kondycji znajduje się Platforma i jak dobrym gospodarzem tej Platformy jest Grzegorz Schetyna".
- Ja powiedziałem [wtedy - przyp. red.] wiele słów krytycznych. Dziś, jak się przelewa ta ogromna masa krytycyzmu wobec Grzegorza Schetyny, to ja mam ochotę, aby bronić go dla sprawiedliwości i pewnej równowagi - mówił.
Senator elekt zaznaczył, że "w tym całym przedsięwzięciu najważniejszy jest projekt Platforma Obywatelska". - Według mnie, jeżeli prawdą jest, że Grzegorz Schetyna dba o to, żeby ten projekt miał dobrą perspektywę, to wie, jaką decyzję powinien podjąć i wie, że tego czasu za dużo nie ma - ocenił.
Jak wskazał gość Konrada Piaseckiego, "Platformie nie wystarczy lifting". - Trzeba przeprowadzić nie tylko poważny remont w zakresie personaliów, ale także wyprostować wszystko to, co w ostatnim okresie wpadło w taki zamęt, czyli propozycje programowe, propozycje ideowe, propozycje tych podstawowych wartości - wymieniał.
- W pryncypiach programowych Platforma była od ściany do ściany, przez co traciła na wiarygodności. Potrzebny jest klarowny przekaz, także dla wyborców - przekonywał. Mówiąc o błędach partii Schetyny, Zdrojewski wymieniał, że jest "niekonsekwentna, nie odzyskała wiarygodności, nie miała jasnych przekazów, nie potrafiła mobilizować szerszego elektoratu i zbyt często wchodziła w spory czysto ideowe". Według niego "Platforma powinna być formacją centrową o silnych skrzydłach: lewicowym i prawicowym".
- Dziś będzie trudniej, dlatego że lewica znalazła się w parlamencie, w związku z tym szansa, że to skrzydło lewicowe było silniejsze, osłabła - ocenił gość TVN24. - Dziś najbardziej poszkodowaną grupą wyborców jest grupa zdroworozsądkowa, która chciałaby, żeby było mniej podziałów, mniej wojen, więcej konkretów, więcej odpowiedzialności i żeby była odpowiedzialność nie tylko za dzień dzisiejszy i wczorajszy, ale żeby było myślenie perspektywiczne, wykraczające poza kadencje, czego w polskiej polityce dziś naprawdę brakuje - przekonywał Zdrojewski.
Kto na prezydenta?
Po wyborach parlamentarnych partie zaczynają dyskutować o przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Jak pokazał ostatni sondaż dla "Faktów" TVN i TVN24, twardy orzech do zgryzienia będzie miała przy wyłanianiu swojego kandydata Platforma Obywatelska.
- Mam nadzieję, że koleżanka Małgorzata Kidawa-Błońska się nie obrazi, ale uważam, że ona jest lepszym kandydatem na prezydenta niż na premiera - ocenił gość "Rozmowy Piaseckiego".
Drugim kandydatem, który - według Zdrojewskiego - "świetnie będzie prezentować się w kampanii wyborczej" jest Donald Tusk. - W debatach według mnie jest absolutnie niezastąpiony. On by te debaty wygrał - ocenił.
Jednocześnie wskazał, iż jest "przekonany", że jeżeli Donald Tusk znajdzie się w drugiej turze wyborów z obecnie urzędującym Andrzejem Dudą, to Prawo i Sprawiedliwość "nie doprowadzi do żadnej debaty".
Dopytywany o personalia ocenił, że wybór w tym przypadku jest między Donaldem Tuskiem a Małgorzatą Kidawą-Błońską. - Większy potencjał do poszerzania elektoratu posiada Małgorzata Kidawa-Błońska, mobilizacja własnego elektoratu jest po stronie Tuska. To nie są łatwe dylematy, nie mówiłem, że będzie łatwo - podsumował Bogdan Zdrojewski.
Autor: akw//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24