Teczka jest kompletna i podobna do innych teczek tajnej współpracy, jakie widziałem. Pokazuje ona kilka etapów współpracy TW "Bolek" z SB - powiedział reporterowi TVN24 dziennikarz RMF FM Konrad Piasecki. W poniedziałek IPN udostępnił dziennikarzom i naukowcom część dokumentw współpracy TW "Bolka" ze Służbą Bezpieczeństwa.
- Bez wątpienia jest to materiał kompletny, ma swój początek i koniec. Nie rodzi podstawowych zastrzeżeń i wątpliwości - powiedział reporterowi TVN24 dziennikarz RMF FM Konrad Piasecki. - Tam jest od momentu zobowiązania do współpracy do wyrejestrowania TW "Bolek" z rejestru tajnych współpracowników, aż po dokumenty dowodzące zainteresowania tymi teczkami w sierpniu i wrześniu 1980 r., kiedy Lech Wałęsa stanął na czele "Solidarności", aż po pismo gen. Kiszczaka z 1996 r., kiedy sygnalizuje chęć przekazania dokumentów do archiwum akt nowych - wyliczał Piasecki.
- Teczka jest kompletna i podobna do innych teczek tajnej współpracy, jakie widziałem. Pokazuje ona kilka etapów współpracy TW "Bolek" z SB - stwierdził Piasecki. - Pierwszy okres to styczeń - luty 1971 r., tuż po masakrze na Wybrzeżu. To jest okres takiej intensywnej współpracy, niemal codziennie tam są czy to raporty, czy doniesienia o tym, jak wyglądały rozmowy z SB. Tam są zarówno informacje bardzo obojętne dla służb, ale też pojawia się kilka informacji, które mogły wyrządzić krzywdę tym, o których TW "Bolek" mówił - relacjonował dziennikarz.
Etapy współpracy "Bolka"
Piasecki powiedział, że z akt wynika, iż w latach 1971-1972 współpraca TW "Bolka" z SB się rozluźnia, staje się coraz bardziej okazjonalna. - W 1973 r. pojawia się pierwsza informacja oficera prowadzącego, że TW "Bolek" ma dość i chce zerwać współpracę. Później, do 1976 r., współpraca jest śladowa. W tamtym roku też pojawia się raport, w którym TW "Bolek" informuje, że nie ma ochoty na dalszą współpracę i jeśli SB chce z nim rozmawiać, to żeby wezwali go na oficjalne przesłuchanie. Potem jest dokument o zerwaniu współpracy - powiedział Piasecki. Zdaniem dziennikarza dokumenty na pierwszy rzut oka nie wydają się sfałszowane, znajdują się wśród nich również informacje mówiące o wyjęciu jednego czy dwóch doniesień na potrzeby operacji mającej zablokować przyznanie Nobla Lechowi Wałęsie.
- Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda bardzo wiarygodnie, ale wymaga oczywiście długich prac grafologicznych, które ewentualne nieścisłości lub wręcz fałszerstwa byłyby w stanie wykazać - podkreślił Piasecki.
"Mleko się rozlało"
Zapytany, czy udostępnienie akt przed ich sprawdzeniem było dobrym pomysłem, dziennikarz powiedział, że jest zwolennikiem jawności i jeśli Maria Kiszczak przyniosła dokumenty TW "Bolek" do IPN, to "mleko się rozlało".
- Gdybyśmy czekali na ekspertyzy grafologów, bylibyśmy skazani na tygodnie, jeśli nie miesiące, spekulacji, nieoficjalnych doniesień, co w tych dokumentach jest. Jako dziennikarz wolę przeczytać, wyrobić sobie zdanie niż żyć taką atmosferą przecieków i informacji niepełnych albo niepewnych, które zafałszowywałyby obraz - stwierdził Piasecki.
Akta Kiszczaka
W ubiegły wtorek w mieszkaniu Marii Kiszczak został zabezpieczony przez prokuratora IPN "szereg dokumentów, których wstępna analiza wskazuje, że podlegają przekazaniu do zasobu archiwalnego IPN".
Zgodnie z zapowiedzią prezesa IPN, Łukasza Kamińskiego, pierwszy pakiet dokumentów udostępniono w poniedziałek w samo południe w warszawskiej czytelni instytutu.
Autor: mw//rzw / Źródło: tvn24