Podczas konwencji wyborczej PO Donald Tusk zaprosił kandydatów PiS do europarlamentu do debat, które mają odbyć się w przyszłą niedzielę. Politycy partii Jarosława Kaczyńskiego nie wiedzą jednak, czy podniosą rękawicę rzuconą przez premiera. Większość z nich do pomysłu Tuska podchodzi sceptycznie. Jak na razie, propozycję poparł jedynie rzecznik partii, Adam Bielan.
Szefowi rządu kategorycznie odmówił Zbigniew Ziobro. Były minister sprawiedliwości oświadczył, że do czasu gdy "premier będzie wykorzystywał prokuraturę do celów politycznych", nie będzie brał udziału w debatach wyborczych.
- Chętnie spotkam się na debacie z panem (Donaldem Tuskiem - red.), jak i z każdą wskazaną przez pana osobą. Dopóki jednak prokuratura będzie angażowana do walki politycznej, dopóty moje spotkanie z kandydatami byłoby przyzwoleniem na tego rodzaju bezprawne praktyki - oświadczył.
Były minister sprawiedliwości zwrócił uwagę, że "tylko (w czasie-red.) kampanii wyborczej otrzymał sześć wezwań do prokuratur na kolejne przesłuchania". Według niego, uniemożliwia mu to prowadzenie normalnej kampanii wyborczej i spotkania z wyborcami.
"Nie godzę się na warunki premiera"
W związku z tym poseł PiS nie zgodzi się na udział w jakiejkolwiek debacie. - Godzenie się na warunki premiera, gdy wykorzystuje on prokuraturę do celów politycznych, jest nie do przyjęcia - powiedział. I dodał: - Uczciwości w debacie, panie premierze.
PiS niezdecydowany
Do propozycji premiera również sceptycznie podchodzą inni politycy Prawa i Sprawiedliwości. Uznają ją bowiem za próbę przykrycia błędnej decyzji o przeniesieniu rocznicowych obchodów 4 czerwca z Gdańska do Krakowa. Formalnej decyzji władz PiS o odrzuceniu propozycji Tuska, jednak nie ma.
- Nie odrzucam, nie wykluczam, ale mam nieodparte wrażenie, że propozycja premiera jest niczym innym niż próbą przykrycia złych decyzji, jak choćby tej o przeniesieniu czerwcowych obchodów z Gdańska do Krakowa. Premier ima się wszelkich sposobów, aby podwyższyć swoje notowania - powiedział rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak.
Premiera chwyt marketingowy
Podobnego zdania jest Joachim Brudziński. Przewodniczący zarządu głównego partii Jarosława Kaczyńskiego poinformował, że decyzji władz partii ws. propozycji Tuska jeszcze nie ma, ale sam jest wobec niej sceptyczny. - Po co na przykład Zbigniew Ziobro miałby debatować w Krakowie z Różą Thun, kandydatką zupełnie egzotyczną dla Małopolski i dla konserwatywnego Krakowa? To byłoby zupełnie niepotrzebne dodawanie jej splendoru - powiedział. Brudzińskiego dodał, że kampanii wyborczej nie prowadzi się przez "pyskówki", a do tego - według nieg - mogłaby sprowadzić się właśnie debata z kandydatami Platformy.
Natomiast według Tadeusza Cymańskiego propozycja premiera jest niczym innym, jak chwytem propagandowym. - Zresztą apel to nie rozkaz - dodaje. - Lepiej niech premier pokaże, co dobrego zdziałał przez ostatnie dwa lata - komentuje poseł PiS.
Bielan chce dyskusji
Rękawicę rzuconą przez premiera podniósł jedynie Adam Bielan. Rzecznik PiS powiedział jednak, że nie może wypowiadać się za całą partię, a jedynie za siebie. - Nie wiem czy dojdzie do pojedynku akurat w przyszłą niedzielę o 12. Mogę mówić za siebie - jestem liderem listy Prawa i Sprawiedliwości na Mazowszu i bardzo chętnie spotkam się z liderem listy Platformy w Warszawie, Jackiem Kozłowskim.
Bielan przy okazji skomentował wypowiedź Donalda Tuska o "uciekaniu" przed wyborczą debatą. - Jestem zaskoczony słowami premiera - stwierdził. Według rzecznika PiS, Marian Krzaklewski - kandydat PO w okręgu podkarpackim - od kilku tygodni unika debaty z liderem listy PiS w tymże okręgu, Tomaszem Porębą. - Ja rozumiem, że po tej wypowiedzi pan Krzaklewski zrezygnuje z kandydowania, jeżeli lider jego ugrupowania tak surowo ocenia tych, którzy uchylają się od debaty. Nic innego mu nie zostaje - ocenił.
nsz//mat
Źródło: TVN24, PAP