Łukasz Kamiński, kandydat na szefa Instytutu Pamięci Narodowej, nie ma nic przeciwko wydawaniu książek przypisujących Lechowi Wałęsie współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. - IPN został powołany przede wszystkim do tego, aby opisywać trudne momenty naszej historii, w tym także takie sprawy - tłumaczył w "Kontrwywiadzie" RMF FM opowiadając o tym, jak będzie wyglądał Instytut pod jego kierownictwem.
Łukasz Kamiński otrzymał we wtorek nominację na stanowisko szefa IPN. Decyzję o tym czy zostanie on następcą Janusza Kurtyki, który zginął pod Smoleńskiem, ostatecznie podejmą posłowie i senatorowie. Jeszcze przed ich decyzją 38-letni historyk, pełniący dotychczas funkcję szefa Biura Edukacji Publicznej IPN, zapewnia, że pod jego rządami Instytut nie zmieni się znacząco. Jak stwierdził w "Kontrwywiadzie" RMF FM będzie inny, ale przede wszystkim jest urzędem państwowym, "a nie jakąś instytucją zależną od jednej osoby".
"Bolek" OK
Co więc się zmieni? Wiadomo, że Kamiński nie ma nic przeciwko książce Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii". Jak zaznaczył, jedynym jego zastrzeżeniem wobec niej jest to, że nie została ona wydana zgodnie z trybem przyjętym w IPN dla prac naukowych. Decyzję o jej wydaniu - tłumaczył - powinien podjąć dyrektor Biura Edukacji Publicznej po zapoznaniu się z opiniami recenzentów, w tej sytuacji obrana droga była - jak to ujął - "inna".
Kamiński podkreślił, że rolą IPN jest opisywanie trudnych momentów historii Polski, w tym także takich spraw. - Chociaż nie wyłącznie - zaznaczył. Jego zdaniem, jedynym kryterium przy podejmowaniu decyzji o skierowaniu do druku takiej książki jak Cenckiewicza i Gontarczyka powinny być oceny merytoryczne. Jeśli ta przeszłaby normalny tryb recenzencki, powinna być wydana.
A co z nadanym Wałęsie statusem pokrzywdzonego? - To było absolutnie zgodne z ówczesnym stanem prawnym - podkreślił, zaznaczając jednocześnie, że nikt nie zanegował postawionej w książce tezy, że był on TW "Bolkiem". Kamiński też jej nie neguje.
Ważne śledztwa
Kamiński bronił też niekiedy bardzo kosztownych śledztw IPN - takich, jak np. w sprawie śmierci gen. Sikorskiego czy zamachu na Jan Pawła II. Jak tłumaczył, mają one za cel nie tylko postawienie konkretnych zarzutów, ale też "wszechstronne wyjaśnienie wszystkich okoliczności danej sprawy". - W toku tych śledztw jest gromadzony często ogromny i bardzo cenny materiał, w tym przesłuchania świadków, które są trochę czym innym niż relacje udzielane przez historyków - mówił.
Zamierza on też kontynuować weryfikację postkomunistycznych nazw ulic, placów i obiektów publicznych. Jak podkreślał, nie jest to ustawowy obowiązek IPN, ale chodzi o zmianę paradoksalnych sytuacji, gdy w jednym mieście są ulice katów i ofiar. - Myślę, że dla przyszłych pokoleń zwłaszcza, a także dla pamięci ofiar trzeba starać się, aby tę sytuację zmienić - mówił.
Źródło: RMF FM