Około 300 osób wzięło udział w marszu równości, który w sobotę przeszedł ulicami Poznania. Manifestację poprzedziła pikieta zorganizowana przez ONR. Tym razem obyło się bez poważniejszych incydentów, choć grupy przeciwników wielokrotnie próbowały zakłócić marsz m.in. wykrzykując obraźliwe hasła. Maszerujących i przeciwników oddzielała od siebie policja.
Marsz równości zakończył trwające od poniedziałku VIII Dni Równości i Tolerancji. Jego uczestników na całej jego trasie otaczał policyjny kordon, wydarzenie zabezpieczali policjanci z psami i policja konna.
Szybko biegam w szpilkach, więc się nie boję. Jest potrzeba organizowania takich marszów. Nasze społeczeństwo jest zacofane, pokazujemy, że chcemy wpuścić trochę zachodu na naszą słowiańską ziemię. Udowadniamy, że jest nas dużo Uczestniczka Marszu Równości
"W obronie wartości tradycyjnej rodziny"
Przemarsz poprzedziła pikieta ok. 200 osób manifestujących przeciwko organizacji marszu równości. Pikieta "W obronie wartości tradycyjnej rodziny", na którą zapraszał Obóz Narodowo-Radykalny, odbywała się niemal w tym samym miejscu, z którego miał wyruszyć marsz i została rozwiązana przed rozpoczęciem drugiego wydarzenia.
Uczestnicy pikiety zebrani pod Poznańskimi Krzyżami od godz. 13 skandowali hasła "chłopak i dziewczyna to normalna rodzina", "Palikot jest impotentem", "gejowska rodzina - wytwór Lenina" i "Biedroń, ty łotrze - w Poznaniu nikt cię nie poprze".
Jednak na wyzwiskach się nie skończyło. Jak podał reporter TVN24, w ruch poszły kamienie, które "zatrzymały się" na tarczach ochronnych policjantów. Słychać było także huki wybuchających petard.
Współorganizator pikiety Roman Jakubowicz z Obozu Narodowo-Radykalnego, zaznaczył jednak, że po zakończeniu pikiety członkowie ONR rozeszli się do domów i nie brali udziału w zakłócaniu marszu równości.
"Szybko biegam w szpilkach, więc się nie boję"
Na paradzie pojawiło się m.in. kilka drag queens. Jedna z nich przyznała, że założyła damski strój i przyjechała do Poznania z Bydgoszczy mimo informacji o ewentualnym zagrożeniu ze strony przeciwników.
- Szybko biegam w szpilkach, więc się nie boję. Jest potrzeba organizowania takich marszów. Nasze społeczeństwo jest zacofane, pokazujemy, że chcemy wpuścić trochę zachodu na naszą słowiańską ziemię. Udowadniamy, że jest nas dużo - powiedziała.
Prowokacja "środowisk homoseksualnych"?
Jak mówiono na manifestacji ONR, wybór placu na którym stoją Poznańskie Krzyże, jako miejsca z którego wyrusza marsz równości, jest "kolejną prowokacją ze strony środowisk homoseksualnych".
- To jest duży plac w środku miasta, który jest bezpiecznym miejscem na rozpoczęcie tego typu manifestacji. Marsz równości nie jest marszem gejów i lesbijek, tylko marszem wszystkich osób, które wierzą w równość i tolerancję. Idzie z nami wiele osób heteroseksualnych, które solidaryzują się z grupami mniejszościowymi - tłumaczyła rzeczniczka organizującego marsz Stowarzyszenia Dni Równości i Tolerancji Katarzyna Gajewska.
Policja eskortuje marsz
Przez całą długość trasy Marszu Równości (około 5 km.), który kończył się na Placu Wolności, stali policjanci. Wszystko po to, by w Poznaniu nie doszło do podobnych zamieszek, które miały miejsce w Warszawie 11 listopada.
W piątek policja wystąpiła do władz Poznania o zakazanie sobotniej pikiety "W obronie wartości tradycyjnej rodziny" twierdząc, że zaproszeni na nią pseudokibice będą próbowali zakłócić marsz równości.
Władze miasta jednak odmówiły argumentując, że pismo wpłynęło na 10 minut przed ostatecznym terminem administracyjnym, w którym urząd może wydać zakaz manifestacji.
Dni Równości i Tolerancji organizowane są w Poznaniu od 2004 roku.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP