Polacy w ciężkich czasach łudzą się, że znaleźli sposób na zdobycie łatwej gotówki. Pieniądze coraz częściej próbują zdobywać grając na "jednorękich bandytach". Jednak, okazuje się, że głównie sporo tracą.
Choć trudno w to uwierzyć w ciągu ostatnich czterech lat liczba jednorękich bandytów, czyli automatów do gier z tzw. niską wygraną, wzrosła w Polsce oficjalnie dwukrotnie. Jednak jak się okazuje w rzeczywistości jest ich trzy razy więcej - pisze "Polska".
- Większa podaż jest odpowiedzią na zwiększony popyt: ludzie, którzy tracą pracę, bardziej wierzą w łut szczęścia. I wierzą, że grając, wzbogacą się szybko – mówi gazecie ksiądz prof. Czesław Cekiera z grupy badawczej powołanej przez UE, by zbadała problem hazardu w Polsce.
Kryzys zachęca do wrzucania
Chwilowe załamanie po utracie pracy, czy zwykłe marzenia o fortunie doskonale wykorzystują firmy organizujące gry losowe i właściciele salonów z jednorękimi bandytami. Według szacunków specjalistów, ok. 60 proc. automatów, które stoją w Polsce, jest nielegalne.
Zachęca dochód, jaki jest z nich osiągany. Miesięcznie automat może zarobić dla swego właściciela nawet 30 tysięcy złotych. – Automaty pojawiają się niczym efemerydy na kilka miesięcy i znikają, by stanąć w nowym miejscu. Szalejący kryzys będzie wzmagał to zjawisko – mówi ksiądz prof. Cekiera. Automat do gry można spotkać juz prawie wszędzie: na stacjach paliw, dworcach, w kioskach na osiedlach czy sklepach monopolowych.
Uzależnieni od gry
Jednak jak się okazuje, w wielu przypadkach gra to element codzienności, bez którego wiele osób nie może już żyć. „Polska” dotarła do badań nad automatowymi hazardzistami. Opublikowała je w obronionej właśnie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim pracy doktorskiej dr Bernadeta Lelonek. – Nikt wcześniej nie robił tego typu badań i nie liczył, ile mamy osób uzależnionych – mówi ksiądz prof. Cekiera.
Z przeprowadzonych badań wynika, że wśród tych, którzy grają na automatach, cechy uzależnienia wykazuje 70 procent. W większości to mężczyźni, na jedną grająca panią przypada 9 panów.
Dr Lelonek udało się przebadać grupę ponad 130 dorosłych mężczyzn grających na automatach losowych w pięciu miastach w Polsce: Warszawie, Kielcach, Lublinie, Szczecinie i Włoszczowie.
Samotni, wykształceni mężczyźni
Badanie wykazało, że ponad połowa zbadanych uzależnionych od hazardu to mężczyźni samotni. Wśród nich kawalerowie (51 proc.) i rozwiedzeni (13 proc.). Tylko nieco ponad 1/3 (35,1 proc.) to mężczyźni żonaci.
Jak wykazały badania, 2/3 to osoby młode, między 20 a 35 ropkiem zycia (67,9 proc.), z wykształceniem średnim (59 proc.) i wyższym oraz niepełnym wyższym (34,4 proc.).
Zdarza się, że miejsca z automatami do gry odwiedzają codziennie. Tak czas spędza prawie co czwarty badany (23,7 proc.), a kilka razy w tygodniu gra niemal połowa (44,3 proc.)
Z roku na rok gra nas więcej
Badanie pokazało również, że grających z roku na rok jest coraz więcej. Średnio ich liczba wzrasta o 15 proc. Głównym powodem, dla którego mężczyźni chodzą do salonów, jest chęć zdobycia wygranej – taki motyw deklarował prawie co czwarty pytany. Kolejne powody to: ciekawość (21,4 proc.), rozrywka (19,8 proc), chęć dotrzymania towarzystwa grającym (15,3 proc.) i wreszcie nuda (6,9 proc.).
Jednak hazard to nie tylko jednoręcy bandyci. Jak wskazuje "Polska", to także coraz bardziej popularne zakłady bukmacherskie, gdzie tygodniowo gra ponad 800 tys. ludzi, oraz trudne do zbadania gry internetowe.
Źródło: "Polska The Times"
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu