Dwóch górników uwięzionych kopalni Bielszowice w Rudzie Śląskiej zostało już uwolnionych. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Górnicy byli uwięzieni w szybie kopalni przez ponad pięć godzin.
Pracownicy nie mogli wyjechać na powierzchnię, bo windę, która jechali, unieruchomiono ze względów bezpieczeństwa. Wcześniej będąca w trakcie wymiany lina sąsiedniej windy wymknęła się z zaczepów i w niekontrolowany sposób spadła na dół.
Na miejsce sprowadzono tzw. przewoźny wyciąg ratowniczy - umieszczoną na wysięgniku kapsułę, która została opuszczona na dół. Obaj pracownicy zostali w niej wyciągnięci na powierzchnię. Po ponad pięciu godzinach przebywania w szybie byli wychłodzeni; pojechali na kontrolne badania do szpitala. Ich życiu ani zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Szczegóły wypadku
Adam Mirek z Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) w Katowicach podkreślił, że choć winda, gdzie przebyli górnicy, była odrębna od tej, której lina spadła, obie obsługiwane były przez tę samą maszynę wyciągową.
Dlatego po upadku liny windę zatrzymano i zdecydowano o wydostaniu obu pracowników w sposób awaryjny. Nie było bowiem całkowitej pewności, że przy upadku liny drugiej windy (tzw. skipoklatki, do przewozu ludzi, węgla i materiałów) nie doszło do jakichś uszkodzeń także windy z górnikami.
Do incydentu doszło przy rutynowej wymianie lin. Zdecydowano o niej w piątek, kiedy standardowa kontrola wykazała zerwanie jednego ze splotów liny i korozję innych jej elementów ok. 1050 metrów od zawieszenia. Wymianę zaplanowano na weekend, kiedy kopalnia nie wydobywa węgla.
Wymianę kompletu lin rozpoczęto w nocy z soboty na niedzielę. W tym celu windę zatrzymano na dole kopalni, stopniowo opuszczając na głębokość kilometra nowe liny. Ich prawidłowe opuszczanie kontrolowali dwaj pracownicy, jadący obok niezależną windą. Ok. 5.30 nad ranem, z nieznanych dotąd przyczyn, lina wymknęła się z zaczepów i w niekontrolowany sposób spadła na dno szybu.
Wówczas zatrzymano i drugą windę, decydując o wydostaniu jadących nią pracowników na zasadzie akcji ratowniczej. Na miejsce przyjechali ratownicy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego (CSRS) w Bytomiu z niezbędnych sprzętem.
Eksperci zbadają przyczyny wypadku
Montaż nowych lin może zająć nawet kilka dni. Po zakończeniu akcji ratowniczej konieczne będzie zabezpieczenie lin i urządzeń, a także opracowanie technologii, pozwalającej ekspertom na zbadanie wszystkich przyczyn awarii. Następnie specjaliści opracują sposób naprawy systemu wyciągowego.
Na miejscu, oprócz służb kopalnianych i ratowniczych, akcję nadzorowali przedstawiciele urzędów górniczych: okręgowego w Gliwicach i wyższego w Katowicach, a także inspektorzy Urzędu Górniczego do Badań Kontrolnych Urządzeń Energomechanicznych, który zajmie się ustaleniem przyczyn awarii.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: SIGNUM/FORUM