Wszyscy zatrudnieni na stanowiskach dyrektorskich w Kancelarii Premiera będą musieli zdać stosowne egzaminy - zapewnia szef Kancelarii Tomasz Arabski. To odpowiedź na zarzuty "Newsweeka", że Kancelaria Premiera nagina prawo, gdyż czterech spośród 20 szefów departamentów kieruje nimi bez koniecznych kwalifikacji.
- Wszyscy pełniący obowiązki dyrektorów zostali już zawiadomieni o konieczności zdania egzaminów do Państwowego Zasobu Kadrowego - zapewnił w TVN24 Tomasz Arabski. - Wszystko jest zgodnie z prawem i logiką zdarzeń. To tylko sytuacja tymczasowa - odniósł się do artykułu "Newsweeka" szef Kancelarii Premiera. - Prawo jest prostsze niż się wszystkim wydaje. Twarde prawo mówi, że mają być to urzędnicy z PZK. W sytuacji, gdy nie są z PZK, można im powierzyć te funkcje do czasu, aż zdadzą egzamin - tłumaczył Arabski.
"Sprawa dla Pitery"
Zdaniem polityka PSL Eugeniusza Kłopotka sytuacja jest bardziej skomplikowana, a problemem, oprócz Julii Pitery, powinno się też zająć kierownictwo PO i premier. - Jeśli przełożony zatrudniając takie osoby przekroczył swoje kompetencje, to powinien ponieść konsekwencje służbowe. Jeśli jest to efekt niedoskonałości przepisów to trzeba je doprecyzować – sugeruje Kłopotek.
I zastrzega: - PSL nie będzie się odgrywać na PO za tę przysłowiową wpadkę, ponieważ sami jesteśmy przedmiotem wielu ataków.
"Kolesiostwo PO"
Jeszcze dosadniej praktyki w Kancelarii Premiera komentuje szef SLD Grzegorz Napieralski. - To jest dowód na kolejne kłamstwo PO, bo w urzędach i w instytucjach państwowych mieli pracować wykwalifikowani, super przygotowani, po konkursach - tłumaczy Napieralski. - Okazuje się, że PO dla kolesi łamie prawo, byle tylko zatrudnić swoich zaufanych ludzi w ważnych departamentach i ważnych instytucjach - dodaje szef SLD.
Najciemniej pod latarnią
Zdaniem Newsweeka, to co się dzieje w Kancelarii Premiera to nie przypadek. Platforma - jak twierdzi tygodnik - wykorzystuje luki w prawie, by upychać swoich ludzi na stanowiskach zarezerwowanych dla apolitycznych urzędników. Czterech na 20 szefów departamentów w urzędzie stanowiącym bezpośrednie zaplecze Donalda Tuska to "kierujący", a nie dyrektorzy.
"Kierującymi" są Barbara Szymborska, Tomasz Bolek, Mateusz Matejewski i szef Centrum Informacyjnego Rządu - Jacek Filipowicz. Nie mogą zostać formalnie zatrudnieni na stanowiskach dyrektorskich, bo to naruszyłoby obowiązującą od 2006 r. ustawę o Państwowym Zasobie Kadrowym. Aby znaleźć się w rejestrze trzeba zdać trudne egzaminy.
Źródło: TVN24, Newsweek
Źródło zdjęcia głównego: TVN24