Potrzeba wiele odwagi, by śmiertelnie choremu pacjentowi powiedzieć, że zostało mu niewiele dni życia. Wiele razy słowa te spotykają się z żalem trudnym do opisania. Studenci medycyny pod okiem księdza Jana Kaczkowskiego, który sam był poważnie chory, uczą się czego boi się pacjent, gdy lekarz otwiera kopertę z wynikami.
Na warsztatach Areopagu etycznego studenci 6. roku medycyny uczą się jak przełamywać bariery i jak mówić, by nie pozbawiać ostatniej nadziei.
Studenci na tygodniowych szkoleniach, które odbyły się na półwyspie Helskim uczą także jak mówić, że to koniec.
Wystarczy: nie bój się !
- Są momenty, kiedy w ogóle jest ciężko sobie poradzić z taką osobą czasami trzeba ją przytulić, a czasami trzeba grać rolę, może profesora, który nad wszystkim panuje - mówi Tomek, uczestnik szkolenia.
Jak mówi, ksiądz Kaczkowski, który sam przeszedł bardzo poważną chorobę - pacjenci nie zawsze potrzebują, żeby im powiedzieć, że będzie dobrze.
- I powtarzać to jak mantrę. "Będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze". Ale oni potrzebują, żeby im powiedzieć: "nie bój się!" Wszystko jedno czy będzie dobrze, czy będzie źle, ja z tobą będę - dodaje ksiądz.
7 minut uwagi
Jak opowiada w swojej chorobie sam trafił na lekarzy, którzy mogliby uczyć - ale raczej tego, jak nie postępować. Potem spotkał też wspaniałych specjalistów. - Poświęcił mi 7 minut, Usiadł ze mną dokładnie wszystko mi narysował. I na moje konkretne pytanie, gdy zacząłem panikować. Mówił spokojnie: jak gdyby wziął mnie w karby.
Dlatego ksiądz teraz chętnie się dzieli swoim doświadczeniem. Ostrzega, że często pojawiają się błędy i potknięcia, bo nie ma pacjenta uniwersalnego: jedni reagują histerią, inni smutkiem czy złością... Najważniejsze jednak jak mówi, by nie być służbistą. Trzeba wyjść trochę z siebie, pokazać trochę uczuć. Wesprzeć tego człowiek, no po prostu jak człowiek człowieka. Nie tam pokazywać, że ja jestem lekarzem i wiem najlepiej.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24