Za wypadek śmigłowca, który w sobotę rozbił się w tureckiej prowincji Bolu, tamtejsze media winią polskiego pilota. Andrzej Wojewódzki i jego turecki kolega Süleyman Kiyak zginęli na miejscu. - To polski pilot popełnił błąd. Nalegał, by wybrać tę drogę, mimo że był informowany jak trudne panują na niej warunki - napisał na swojej stronie internetowej turecki dziennik "Today's Zaman". Tymczasem jak się dowiedzieliśmy na miejsce katastrofy już wyruszyli polscy specjaliści, którzy przyjrzą się pracy tureckich ekspertów.
Do Turcji wyruszyło dwóch naszych specjalistów ds. badania wypadków lotniczych i jeden ekspert z zewnątrz. Już we wtorek, razem z przedstawicielami strony tureckiej, mają ruszyć na miejsce katastrofy. Dotarcie do wraku helikoptera nie będzie łatwe, bo znajduje się on na szczycie jednej z gór prowincji Bol w północno-zachodniej części kraju.
Kto zawinił?
Tureckie media, komentując sprawę wypadku śmigłowca, wskazują, że zawinił najprawdopodobniej polski pilot. To on miał ponoć nalegać, by w trudnych warunkach lecieć do Ankary bardzo wymagającą trasą. Jakimi argumentami poparte są te informacje nie wiadomo, bo na miejsce katastrofy nie udało się dotrzeć jeszcze pieszym ekipom. Ciała pilotów zostały wyciągnięte przy użyciu ratowniczego helikoptera.
Nasze informacje o wysłaniu polskich ekspertów do Turcji potwierdza szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich. - Wylecieli o godzinie 19 przez Frankfurt. Na miejscu przyjrzą się całej sprawie. Mamy pełne prawo brać udział w pracach komisji, która będzie ustalała jak doszło do wypadku. Wynika to z prawa międzynarodowego. Projekt raportu przygotowany przez stronę turecką i tak musi zostać przysłany nam przed publikacją - tłumaczy Klich.
Wtedy dopiero, po ewentualnych poprawkach, Turcy będą mogli przedstawić raport jako dokument oficjalny. - Jeśli nie uzgodnią go z nami, będzie on co najwyżej ich raportem wewnętrznym - dodaje nasz rozmówca.
Trudne poszukiwania
Do wypadku śmigłowca doszło w sobotę po południu. Tureccy ratownicy odnaleźli wrak helikoptera i ciała pilotów po blisko dobie poszukiwań. Helikopter wystartował tego dnia około godziny 14.40 miejscowego czasu z lotniska Ataturka w Istambule i wyruszył w kierunku Ankary. Do pokonania miał ok. 400 kilometrów.
Po godzinie zniknął jednak z ekranów radarów. Ostatnia wiadomość, jaką odebrano od pilotów, mówiła o złych warunkach atmosferycznych. Z początku nie było wiadomo, czy z powodu usterki maszyna musiała wylądować, czy też rozbiła się.
Po kilku godzinach było już jasne, że zdarzyła się katastrofa. Wieczorem władze tureckie podały, że na podstawie sygnału GPS zlokalizowały rejon, w którym znajduje się maszyna. Śmigłowiec leżał na szczycie jednej z gór.
Ostatni lot
Helikopter typu Eurocopter EC-135 przez dłuższy czas latał w barwach jednej z polskich firm, a w ostatnich dniach został wyleasingowany Turkom. Piloci transportowali go z Warszawy do Ankary, gdzie miał być przebudowany na maszynę sanitarną dla tureckiego lotniczego pogotowia ratunkowego. Zabrakło około 200 kilometrów.
Źródło: legia.com,zaglebie-lubin.pl
Źródło zdjęcia głównego: To ten helikopter. Zdjęcia zrobiono klika godzin przed startem do Turcji z lotniska Warszawa-Babice