Dziennikarze i słuchacze radiowej "Trójki" zbulwersowani dominacją na antenie prawicowych publicystów, takich jak Tomasz Sakiewicz, naczelny "Gazety Polskiej" - pisze "Gazeta Wyborcza". Złożyli w tej sprawie skargę i list do KRRiT. "W swojej najnowszej historii Trójka nie była nigdy tubą propagandową, ale pracowała na rzecz debaty publicznej" - napisano w liście.
Jak pisze "GW", słuchacze mają dość dominacji prawicowych publicystów na antenie "Trójki". Miarka przebrała się, gdy naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz 3 sierpnia poprowadził audycję z cyklu "Trójka po trzeciej". Do studia przyjechał prosto spod Pałacu Prezydenckiego, gdzie współorganizował protest w obronie krzyża.
W audycji razem z ks. Stanisławem Małkowskim, historykiem IPN Grzegorzem Majchrzakiem i dziennikarzem Janem Pospieszalskim chwalili zwolenników pozostania krzyża na Krakowskim Przedmieściu.
"Trójka nie jest tubą propagandową"
W czasie audycji zostali oni porównani do bohaterów "Solidarności". Nie dopuszczono innych opinii. Dlatego słuchacze postanowili zaprotestować: napisali list, w którym mówią o "permanentnym naruszaniu standardów pracy dziennikarskiej, który odbywa się na antenie programu”.
Twierdzą, że "od lutego br. trwa wprowadzanie na antenę »Trójki « publicystów zaangażowanych po jednej stronie w konflikt, jaki dzieli obecnie Polskę. W większości są to dziennikarze niezwiązani wcześniej z Polskim Radiem". Zwracają uwagę, że w dyskusjach "na ogół nie zapraszają oni gości reprezentujących rozmaite stanowiska i czynią z tych audycji jednoznaczne w wymowie występy propagandowe".
List został dołączony do skargi, jaką do KRRiT złożyli pracujący w rozgłośni dziennikarze. Zwracają w niej uwagę, że w audycjach "Trójki" występują wciąż ci sami prowadzący, którzy nawzajem zapraszają się do swoich programów. Są to Katarzyna Hejke, Joanna Lichocka, Wojciech Reszczyński, Marcin Wolski, Bronisław Wildstein i Rafał Ziemkiewicz.
"W swojej historii najnowszej "Trójka" nigdy nie była tubą propagandową, ale pracowała na rzecz cywilizowanej debaty publicznej" - piszą w skardze dziennikarze.
Jak mówi "Wyborczej" Wojciech Dorosz, jeden z sygnatariuszy protestu, list to akt desperacji wobec niemożności porozumienia się z zarządem Polskiego Radia.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24