Setki zniczy, dziesiątki maskotek i kwiaty. Mieszkańcy Sosnowca żegnają półroczną Magdę, przychodząc na miejsce, gdzie odnaleziono ciało dziewczynki. Pod ruinami na terenie miejskiego parku cały czas stoi co najmniej kilkanaście osób. Zdaniem psychologa Jacka Santorskiego, to pomaga ludziom poradzić sobie z bezsilnością.
Do miejsca, które Katarzyna W. wskazała, jako miejsce ukrycia ciała córki, mieszkańcy Sosnowca zaczęli przychodzić już w sobotę rano. Zapalali znicze, zostawiali zabawki. Niektórzy się modlili, inni wymieniali opiniami na temat tragedii.
Pod ruinami w ciągu dnia gromadziło się nawet kilkadziesiąt osób. - To jest naprawdę okropność - mówi jedna z kobiet, ale zaraz dodaje, że "nie można potępiać człowieka, jeśli się nie wie, co dokładnie się wydarzyło".
Jak relacjonuje reporter TVN24 niektórzy mówią, że już zawsze w tym miejscu będzie palił się chociaż jeden znicz, bo ruiny stały się symbolem rodzinnej tragedii.
"To potrzebne i właściwe"
Zdaniem psychologa - Jacka Santorskiego taka forma przeżywania ostatnich wydarzeń pomaga poradzić sobie z ogarniającą bezsilnością. - Skoro stało się to naszym narodowym tematem, stało się czymś niezwykle poruszającym dla tamtej wspólnoty, to możliwość jakiegokolwiek zaistnienia przez przyniesienie znicza, jest maleńkim momentem nie bycia bezradnym - ocenił Santorski w TVN24.
Według psychologa, to potrzebne i właściwe zachowanie. - Być może w metafizycznym sensie ma to jeszcze głębsze znaczenie - powiedział Santorski.
ktom//kdj
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP/Andrzej Grygiel