W niedzielę mija sto dni od zaprzysiężenia na prezydenta Bronisława Komorowskiego. Jak mówił dzień wcześniej premier Donald Tusk, Komorowski jest przykładem "pozytywnej zmiany w polskiej polityce". W ocenie prezesa Prawicy Rzeczypospolitej Marka Jurka, prezydentura ta jest "zamknięta i bierna w stosunku do bardzo ważnych wyzwań, przed którymi stoi Polska".
Bronisław Komorowski został wybrany na prezydenta 4 lipca 2010 roku, kiedy to w drugiej turze wyborów prezydenckich pokonał prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego zdobywając 53,01 proc. poparcia. Wybory które, według normalnego kalendarza, miały odbyć się jesienią, zostały przyspieszone w związku z katastrofą lotniczą pod Smoleńskiem 10 kwietnia, kiedy to zginął prezydent Lech Kaczyński.
6 sierpnia 2010 roku, tuż po godz. 10 Komorowski został zaprzysiężony na piątego prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej po przełomie 1989 roku.
Po stu dniach
Od tego czasu prezydent podpisał ponad 50 ustaw, mianował nowych ambasadorów, złożył wizyty w Brukseli, Paryżu, Berlinie i Watykanie, przyznał dziesięć Orderów Orła Białego.
Komorowski powiedział kilka dni temu, że najtrudniejsze dla niego w ciągu 100 pierwszych dni prezydentury było opanowanie kryzysu politycznego, w którym państwo znalazło się po katastrofie smoleńskiej. Podkreślił, że udało się opanować ten kryzys.
Prezydent przyznał, że najbardziej przykra dla niego sprawa podczas sprawowania urzędu to kwestia przeniesienia krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego do kościoła św. Anny.
Obliczalność, spokój, stabilność - bezcenne
Jest on bezdyskusyjnie tym politykiem, który cieszy się największym zaufaniem. To jest bardzo ważne, bo prezydent wybrany w tak trudnych okolicznościach w wyborach powszechnych, mający tak duże zaufanie to jest to, na co - jak sądzę - Polacy czekali tusk o komorowskim
Dodał, że nie wie, czy to "wymarzony" prezydent do współpracy z rządem, ale jak wynika z sondaży zaufania do polityków "na pewno akceptowany przez Polaków".
- Jest on bezdyskusyjnie tym politykiem, który cieszy się największym zaufaniem. To jest bardzo ważne, bo prezydent wybrany w tak trudnych okolicznościach w wyborach powszechnych, mający tak duże zaufanie to jest to, na co - jak sądzę - Polacy czekali - powiedział premier Tusk.
Dodał, że dla niego prezydent, który chce pomagać rządowi jest "jak zbawienie", nawet, jeśli ma odmienny pogląd niż szef rządu. Wyjaśnił, że kilkakrotnie w ciągu ostatnich miesięcy te poglądy się różniły.
- Zdawałem sobie sprawę, że Bronisław Komorowski będzie prezydentem łagodnym, ale stanowczym. I że ja też nie będę mógł liczyć na taryfę ulgową, nawet, jeśli czasami bym chciał - powiedział Tusk.
- To, że jest prezydentem obliczalnym, spokojnym, stabilnym, dającym Polakom poczucie harmonii, ładu wewnętrznego, to jest - jak sądzę - rzecz bezcenna. Szczególnie w tak skomplikowanych czasach politycznych, w jakich przyszło nam żyć - zaznaczył premier.
Zamknięty wśród swoich i trochę na lewo
Prezydent powinien być protektorem praw rodziny i nie zamykać się we własnym obozie politycznym. Tego bym oczekiwał. Niestety, w tej chwili jest to prezydentura zamknięta, bierna w stosunku do bardzo ważnych wyzwań, przed którymi stoi Polska jurek o komorowskim
- Prezydent powinien być protektorem praw rodziny i nie zamykać się we własnym obozie politycznym. Tego bym oczekiwał. Niestety, w tej chwili jest to prezydentura zamknięta, bierna w stosunku do bardzo ważnych wyzwań, przed którymi stoi Polska - mówił w sobotę w Bielsku-Białej.
Marek Jurek uważa również, że Bronisław Komorowski nie powinien zamykać się w swoim obozie politycznym i lewicy.
- Jego bazą polityczną jest dziś przede wszystkim PO rozszerzona w lewo. Jeśli ma dobrze wypełniać swoją misję, a czasy wymagają aktywnej prezydentury, pierwszym zadaniem prezydenta powinno być doprowadzenie do paktu narodowego w sprawie walki z kryzysem finansowym. Potrzeba zgody rządu i opozycji, jeśli chodzi o ustalenie, jakie wprowadzić ograniczenia wydatków państwa. Równie konieczne jest ustalenie, jakie sfery budżetu nie mogą podlegać zmianom. Niekorzystnym zmianom nie może podlegać polityka prorodzinna. Tu prezydent nic nie zrobił - powiedział szef PR.
Bezbronny interes narodowy?
Zdaniem prezesa PR, prezydent, który konstytucyjnie odpowiedzialny jest za interesy zewnętrzne i bezpieczeństwo kraju, "powinien interweniować przeciw traktatowi Lizbona II", a nie czyni tego.
Podkreślił, że francusko-niemiecki projekt traktatu wprowadza kontrolę UE nad wydatkami państw narodowych, ich budżetami, "co zagraża polityce prorodzinnej, poddając ją kontroli zewnętrznej". Krytykował zarazem rząd za akceptację dla projektu traktat, a opozycję za bierność.
- Oczekiwałbym aktywniej prezydentury, mającej świadomość tego, że w czasie zmian w Europie, które proponują Francja i Niemcy, trzeba bronić interesu narodowego, podejmując choćby takie inicjatywy jak włoska propozycja stworzenia forum sześciu wielkich państw UE. To w pewnym sensie powrót do Nicei. To dobry pomysł: na Lizbonę II odpowiadamy Niceą II - mówił prezes Prawicy Rzeczypospolitej.
Źródło: PAP, tvn24.pl