Sprawa Nangar Khel wraca na sądową wokandę. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie wznowi dziś proces siedmiu żołnierzy oskarżonych o zbrodnię wojenną w Afganistanie, gdy w ostrzale wioski w 2007 r. zginęło sześć osób.
W czerwcu Wojskowy Sąd Okręgowy nakazał Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Poznaniu uzupełnić akta sprawy; śledczy mieli na to czas do 3 września.
Chodziło m.in. o nasłuchy radiowe amerykańskiego wywiadu z dnia tragedii, protokoły pierwszych przesłuchań, dokumentację medyczną pomocy udzielonej ofiarom ostrzału, przesłuchanie amerykańskich lekarzy udzielających pierwszej pomocy i uzyskanie opinii biegłych kartografów co do dokładnego usytuowania moździerza, z którego pociski spadły na wioskę. Prokuratura miała też zbadać nagranie wideo z negocjacji polskich wojskowych ze starszyzną afgańską po zajściu.
Nie przyznają się do winy
Wskutek ostrzału wioski przez polskich żołnierzy 16 sierpnia 2007 r. zginęło sześć osób - dwie kobiety i mężczyzna oraz troje dzieci. Trzy osoby, w tym kobieta w zaawansowanej ciąży, zostały ciężko ranne.
Oskarżeni ostrzelali wioskę z wielkokalibrowego karabinu maszynowego, a następnie granatami moździerzowymi, mimo iż - jak wskazuje prokuratura - mieszkańcy wioski ani nikt w okolicy nie stanowił zagrożenia.
W ocenie śledczych, żołnierze wiedzieli, że ogień trafi w zabudowania - centrum i skraj wioski, widzieli poruszających się tam ludzi i bawiące się dzieci. Zdaniem prokuratury, ich działanie miało cechy "wstrzeliwania się w wytypowany cel".
Na ławie oskarżonych zasiadło siedmiu wojskowych: kpt. Olgierd C., ppor. Łukasz Bywalec, chor. Andrzej Osiecki, plut. Tomasz Borysiewicz i trzech starszych szeregowych: Damian Ligocki, Jacek Janik i Robert Boksa. Sześciu zostało oskarżonych o zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi kara dożywotniego więzienia; siódmy - o ostrzelanie niebronionego obiektu, za co grozi od pięciu do 15 lat pozbawienia wolności i - wyjątkowo - kara 25 lat więzienia.
Oskarżeni, którzy zostali aresztowani jesienią 2007 r. na ok. pół roku, odpowiadają przed sądem z wolnej stopy. Nie przyznają się do winy. Obrona twierdzi, że jedną z przyczyn tragedii były wady broni i pocisków.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: mon.gov.pl