- To jest pewien styl pogardy, sposób mówienia charakterystyczny dla ubeków. Szkoda, że nie powiedział jeszcze, że "wyrwali chwasta" - tak Piotr Semka komentował zachowanie Czesława Kiszczaka. Janusz Rolicki starał się natomiast tłumaczyć generała. PRL-owski dygnitarz zapytany o śmierć dwóch kapelanów „Solidarności” przerwał wywiad udzielany Bogdanowi Rymanowskiemu.
Zdaniem Semki, sposób w jaki Kiszczak przerwał rozmowę jest charakterystyczny dla jego wypowiedzi o Okrągłym Stole. - Kiszczak i Jaruzelski są skorzy do rozmów o budowaniu nowego ładu, ale nie rozmawiają o zbrodniach, które towarzyszyły Okrągłemu Stołowi. Jest wiele tajemnic, o których nie chcą mówić - stwierdził dziennikarz "Rzeczpospolitej".
- Kiszczak wypowiada się lekceważąco o sprawie, która była bardzo bolesna dla wielu Polaków. Spadła maska starszego dżentelmena i odsłoniła całą jego agresję - uważa Semka.
"Fajna teoria"
Również Janusz Rolicki, publicysta "Faktu", z dystansem odniósł się do wypowiedzi Kiszczaka, tłumaczył jednak jego zdenerwowanie. Zdaniem Rolickiego, oskarżenia pod adresem Kiszczaka są bezzasadne, bo nie miał on motywów, by zlecić zabójstwo księży. - W kontekście zmiany politycznej te morderstwa był wydarzeniami, które miały zablokować Okrągły Stół. To Jaruzelski i Kiszczak zmusili Komitet Centralny do odbycia Okrągłego Stołu i zalegalizowania "Solidarności". Oni związali z tymi obradami całą swoją karierę - przekonywał.
Nie zgodził się z nim Semka. - Fajna teoria, tylko przeczy jej zachowanie Kiszczaka. Gdyby jemu jakaś grupa esbeków chciała storpedować Okrągły Stół, to by się tak nie zachowywał. Myślę, że generał Kiszczak ma wiedzę na temat tego morderstwa - dodał.
Tajemnicze śmierci kapelanów "Solidarności"
Ks. Stefan Niedzielak i ks. Stanisław Suchowolec byli kapelanami „Solidarności”. Pierwszy zginął w nocy z 19 na 20 stycznia 1989 na swojej plebanii na Powązkach. Sekcja wykazała szereg zewnętrznych obrażeń w okolicy twarzy i głowy oraz złamanie kręgosłupa szyjnego, jednak MSW (na którego czele stał wówczas gen. Kiszczak) wykluczało morderstwo. Sprawę umorzono w 1990 roku, przyjmując wersję o śmiertelnym upadku z fotela.
Ciało księdza Suchowolca znaleziono 30 stycznia 1989 roku. Przyczyną śmierci było zatrucie czadem, spowodowane pożarem niesprawnego pieca. To postępowanie też umorzono po kilku miesiącach, ale w 1992 prokuratura wróciła do sprawy. Według jej ustaleń, pożar był efektem podpalenia, sprawców jednak nie ustalono. Od 2006 roku w IPN w tej sprawie toczy się kolejne śledztwo.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn