Kolejne roszady w TVP: na stanowiska wracają zawieszeni członkowie zarządu TVP kojarzeni z PiSem. Jak można usłyszeć nieoficjalnie, jest to możliwe dzięki poparciu przedstawiciela ministra skarbu. Czy to początek PO-PiS w państwowych mediach, czy przepychanka o wpływy między Platformą a SLD?
Po pół roku do pracy wrócili kojarzeni z PiS-em członek zarządu TVP Przemysław Tejkowski i prezes Romuald Orzeł. Co ciekawe, dzięki wsparciu przedstawiciela ministra skarbu, czyli dzięki Platformie. Być może to zapowiedź nowego rozdania w mediach publicznych.
Na Woronicza sytuacja jest daleka od normalności - wracający szefowie nie chcą podejmować kluczowych decyzji, dopóki nie będzie nowej rady nadzorczej. A na tą możemy jeszcze sporo poczekać.
Na razie w spółce liczą, ile kosztowało utrzymanie szefów TVP w czasie, kiedy byli zawieszeni. Już wiadomo, że niemało. Kiedy dwa lata temu rada nadzorcza zawiesiła trzech członków zarządu na ponad cztery miesiące, TVP wydała na to prawie 400 tysięcy złotych. Mimo że nie pracowali, dostawali normalną pensję, przysługiwała im limuzyna z kierowcą i służbowa karta kredytowa. Teraz rachunki mogą być podobne.
Od trzech miesięcy wybierają rady
Z kolei pat w sprawie wyboru członków rad nadzorczych mediów państwowych trwa od ponad trzech miesięcy. Gra toczy się o bardzo wysoką stawkę, bo im więcej przedstawicieli w radzie rozgłośni czy telewizji będzie miała dana partia, tym większy będzie jej wpływ na to, jak będzie się o niej mówić i w jakim świetle pokazywać.
- Postawa: będą nasi, to zapewnią nasze programy i my w nich będziemy, jest wyrazem kompletnego niezrozumienia praw mediów przez polityków – uważa jednak medioznawca Wiesław Godzic.
Głównym rozgrywającym – choć on sam wielokrotnie zaprzeczał – znów ma być Włodzimierz Czarzasty. Były wpływowy sekretarz Krajowej Rady, dzisiaj szef stowarzyszenia Ordynacka i bardzo bliski współpracownik Grzegorza Napieralskiego. Obecnie jest za granicą i zapewnia, że o zamieszaniu w KRRiT nic nie wie.
"Cały czas jest rozmowa między nami"
Wiadomo za to, że największa walka toczy się o to, kto będzie rządził na Woronicza. Nową radę nadzorczą TVP powinna wybrać Krajowa Rada, ale... jakoś nie może. Raz przygotowano już nawet uroczystość wręczenia nominacji, ale znowu nie doszło do porozumienia. - Tak, samo zjawisko dostrzegam. Uważam, że proces wyboru rad nadzorczych tych dużych spółek trwa zbyt długo – przyznał szef KRRiT Jan Dworak.
Zdaniem części ekspertów to działanie celowe. - Politycy doskonale wiedzą, że jeśli taka sytuacja będzie trwała przez rok, dwa to telewizja publiczna nie będzie publiczna, nie będzie oglądana po prostu – uważa Godzic.
We wtorek Krajowa Rada podjęła kolejna próbę wyłonienia nowego składu rady nadzorczej TVP. I znowu skończyło się niczym. Członkowie Krajowej Rady nie chcą rozmawiać o zamieszaniu wokół ich działalności, a przewodniczący Dworak ucina, że uwagi będzie przekazywał jedynie bezpośrednio zainteresowanym. - Cały czas jest rozmowa między nami i to jest rozmowa, w której wyrażamy się krytycznie o różnych rzeczach - zapewnił.
Jedno jest pewne: wszyscy zdają sobie sprawę, że w tej rozgrywce chodzi o jesienne wybory parlamentarne. Państwowe media to potężny oręż w wyborczej batalii.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24