Jak sam mówi, jest "trochę niepełnosprawny", ale za to bardzo przedsiębiorczy. 15-letni Patryk Budziński postanowił sam poszukać sobie rodziny zastępczej za pośrednictwem mediów. "Reklamując się" postawił na szczerość.
Miałem siedem albo osiem operacji i jestem trochę niepełnosprawny. Mam problemy z matematyką, jedną krótszą nogę i chorą rękę. Ale jestem pomocny, żartobliwy, dobry z chemii. Patryk Budziński, l. 15
- Jestem Patryk. Miałem siedem albo osiem operacji i jestem trochę niepełnosprawny. Mam problemy z matematyką, mam jedną krótszą nogę i chorą rękę - odpowiada 15-latek i dodaje: - Powiedziałbym szczerze o chorobie, żeby byli przygotowani, jak mnie zobaczą. No... jestem też pomocny, żartobliwy, dobry z chemii, biologii i plastyki.
A jak wyobraża sobie nowych rodziców? - Są dla mnie dobrzy i mili. Rozmawiają ze mną, kiedy pokłócę się z kolegą i pomogą mi w matematyce, bo czasami mi nie idzie. Tylko tyle. Wystarczy, żeby byli - mówi. - Od sióstr wiem, że niektórzy rodzice zastępczy oddają dzieci z powrotem. Ale będę się starał zachowywać jak należy. Nie będę hałasował ani biegał po domu - obiecuje.
"Było mi wstyd, ale napisałem" Dlaczego Patryk wybrał taki właśnie sposób na poszukiwanie nowej rodziny? - Od dawna o tym myślę. Słyszałem, że jeden z chłopców nawiązał z kimś kontakt przez internet i ma rodziców - opowiada.
Myszkując w internecie chłopiec znalazł stronę "Dzieciaki do domu" - akcji społecznej "Gazety Wyborczej" i Agory (wydawcy dziennika). - Było mi wstyd, ale przemogłem się i napisałem. Wszystko szczerze: że mam 15 lat, mieszkam w ośrodku szkolno-wychowawczym prowadzonym przez siostry w Jaszkotlu, no i że chciałbym poznać jakąś miłą rodzinę. I że marzę o rodzinie, w której panuje miłość, dobroć i szacunek. Bałem się, że nikt mi nie odpowie, ale pani szybko oddzwoniła - mówi 15-latek.
Duża rodzina, której nie ma
Marzę o rodzinie, w której panuje miłość, dobroć i szacunek. Patryk Budziński, l. 15_1
Na jego list odpisała jedna z sióstr - Urszula, która wtedy studiowała. Rodzice Patryka mieszkają na we wsi Mazurach. Okazało się też, że chłopak ma dziesięć sióstr i dziewięciu braci. - Ale nikt nie przyjechał - mówi. - Po trzech latach zaprosiłem ich na komunię. Codziennie modliłem się do Pana Boga, żeby utulili mnie i złożyli życzenia tak jak rodzice innych dzieci. Nie odezwali się.
Patryk wystąpił więc w programie "Kochaj mnie" w TVP2. Telewizja odnalazła jego rodziców i zawiozła go do nich: - Płakali na mój widok, ja też. Porozmawialiśmy pierwszy raz w życiu - wspomina. - Mają małą kuchnię, skromny pokoik, reszty nie widziałem. Mama mówiła, że mnie kocha, wszyscy mi to mówili. Dziękowali telewizji, że mnie przywiozła. Zaprosili mnie na święta i na wakacje - mówi. Ale niestety nic z tego nie wyszło. Teraz nie odbierają telefonu, nie odpisują na listy, nie przyjechali też do ośrodka w Jaszkotlu, by tam Patryka odwiedzić.
"Chciałbym poczuć miłość, taką tylko do mnie"
Nie chcę się już tułać! Gdyby ktoś mnie wsparł, pokierował, to może miałbym szansę na studia? Marzę o informatyce. Patryk Budziński, l. 15_2
Podkreśla, że opiekujące się tamtejszymi dziećmi siostry bardzo mu pomogły, a wszyscy mieszkańcy ośrodka są jak jedna wielka rodzina: - Tylko zawsze brakuje prawdziwych rodziców, takich tylko dla siebie. Ciągle o tym myślę - mówi Patryk. - Chciałbym poczuć miłość, taką tylko do mnie, jak normalne dziecko. Niektórym się poszczęściło i znaleźli rodziców zastępczych. Nawet w takim wieku jak mój pragnie się rodziny.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: Fot. Maciej Świerczyński