Odłożenie wejścia w życie ustawy ograniczającej czas pracy lekarzy naraża Polskę na kary ze strony Unii Europejskiej - ostrzega były minister zdrowia Zbigniew Religa. Plany obecnego rządu komentował w radiowych "Sygnałach Dnia".
Religa przypomniał w Polskim Radiu, że prawo europejskie od dawna zobowiązuje Polskę do zmiany przepisów. Według niego, nawet jeśli ustawa nie wejdzie w życie, to lekarze mogą domagać się swoich praw w sądach, gdyż prawo europejskie jest nadrzędne nad krajowym. Grozi to falą procesów o odszkodowania za pracę w nadgodzinach.
Były szef resortu zdrowia dziwił się również, że Platforma Obywatelska krytykuje ustawę o czasie pracy lekarzy. Przypomniał, że klub PO, w tym obecna minister Ewa Kopacz, głosował za przyjęciem nowych rozwiązań.
Zbigniew Religa uważa, że poprzedni rząd przygotował rozwiązania prawne, które pozwolą zwiększyć wydatki na służbę zdrowia o 11 miliardów złotych, czyli o jedną czwartą. - W Sejmie czeka projekt ustawy, która zmienia zasady funkcjonowania Funduszu Pracy. Tylko ta jedna nowelizacja może dać dodatkowe 4 miliardy złotych - mówił były minister.
Religa jest gotów bronić Piechy Zbigniew Religa oświadczył także w Polskim Radiu, że nie stracił zaufania do swego byłego zastępcy, Bolesława Piechy. Według prasy, były wiceminister zdrowia kontaktował się z przedstawicielami jednej z firm farmaceutycznych przed wpisaniem jej produktu - Ivabradyny - na listę leków refundowanych.
- Jestem gotów stanąć po stronie ministra Piechy i go bronić - powiedział były minister. Według niego, w mediach nie pojawiają się konkretne zarzuty wobec Piechy, a jedynie domysły. Przypomniał, że wpisanie Ivabradyny na listę leków refundowanych było konsultowane od dwóch lat i zapewnił, że jego współpracownicy zapewniali go o przestrzeganiu procedur przy tworzeniu listy leków refundowanych.
Rządu nie stać na in vitro Odnosząc się do zapowiedzi refundacji przez Ministerstwo Zdrowia zabiegu zapłodnienia in vitro, Zbigniew Religa odwołał się najpierw do wątpliwości etycznych związanych z tym zabiegiem.
Podkreślił jednak także, że zabieg ten jest drogi i ocenił, że przy problemach finansowych służby zdrowia rządu nie stać na jego refundację. - W sytuacji, gdy mam do wyboru ratowanie życia lub finansowanie zabiegu sztucznego zapłodnienia - wybieram to pierwsze - powiedział były minister.
Źródło: IAR
Źródło zdjęcia głównego: TVN24