Zmiany radykalne robi się w pierwszej części kadencji, a nie drugiej - powiedział w "Kropce nad i" były wicepremier, mecenas Roman Giertych, komentując zapowiedź premier Beaty Szydło o zmianach w rządzie. - PiS zmarnował czas. Ja sądziłem, że oni pójdą znacznie szybciej, że przez pierwsze dwa lata zrobią i sprawy sądów, i mediów. Nie udało im się - dodał.
We wtorek w programie "Jeden na jeden" w TVN24 premier Beata Szydło była pytana o ewentualną rekonstrukcję rządu. - Ta decyzja została podjęta, będą zmiany w rządzie, ja tę decyzję oczywiście omawiam z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim, co jest rzeczą naturalną, (...) takie decyzje zapadają w gremiach partyjnych - oświadczyła Szydło.
Zapowiedziała, że w ciągu najbliższych kilkunastu dni przekaże opinii publicznej swoje decyzje o zmianach w Radzie Ministrów.
"PiS traci czas na swoją rewolucję"
Do wypowiedzi premier odniósł się w "Kropce nad i" w TVN24 mecenas Roman Giertych. Jego zdaniem, "PiS traci czas na swoją rewolucję".
- Jutro mija dwa lata od wyborów, a zmiany radykalne robi się w pierwszej części kadencji, a nie drugiej - ocenił.
- Jest psychologiczny mechanizm w Sejmie, że po połowie kadencji ta polityka się zmienia. Po pierwsze, nie bardzo można już zwalać na poprzedników. Po drugie, urzędnicy, oficerowie służb, wszyscy już jednak patrzą bardziej na to, co będzie, niż na to, co było - tłumaczył.
Zdaniem Giertycha, "PiS zmarnował czas". - Ja sądziłem, że oni pójdą znacznie szybciej, że przez pierwsze dwa lata zrobią i sprawy sądów, i mediów. Nie udało im się - skomentował.
"Wygodna pozycja"
Roman Giertych pytany o prezesa PiS stwierdził, że "nie sądzi, żeby Jarosław Kaczyński zdecydował się wziąć tekę premiera".
- Myślę, że wygodna jest pozycja, którą ma obecnie Jarosław Kaczyński. Pytanie, jak wytrzymuje psychicznie pani premier sytuację, w której jest pasem transmisyjnym decyzji prezesa. Ale zdaje się, że wytrzymuje całkiem dobrze, więc nie sądzę, żeby się premier zmienił - ocenił.
Jak stwierdził, zmiany w rządzie będą "raczej kosmetyczne". - Być może Adamowi Bielanowi uda się wywalić ministra Waszczykowskiego, bo o tym zdaje się od dawna marzy. To będzie chyba jedyna taka pozycja, która jest wątpliwa ze względu na ambicję - skomentował.
Pytany, czy minister środowiska Jan Szyszko może odejść, odparł: Szyszko? Nie sądzę.
- To by mogło wzburzyć głównego sojusznika Jarosława Kaczyńskiego, czyli ojca dyrektora [Tadeusza Rydzyka - red.]. To byłoby bardzo niekorzystne. Nie sądzę, żeby Szyszko poleciał - zaznaczył Giertych.
Dodał, że spodziewa się na końcu takiego komunikatu, że zlikwidują tylko jakieś ministerstwo. - A reszta ekipy jest po prostu super, jedziemy dalej. Tego bym się spodziewał - ocenił.
W październiku "Rzeczpospolita" poinformowała, że Jarosław Kaczyński podczas spotkania z posłami swojej partii zapowiedział rekonstrukcję rządu, w której do wymiany byłby między innymi minister spraw zagranicznych.
Według jednych z doniesień, ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego miałby zastąpić szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski.
Do tych doniesień odniósł się Roman Giertych w "Kropce nad i". - To by oznaczało, że prezydent publicznie dał się skorumpować politycznie - ocenił. - To by jeszcze bardziej poniżyło w moim przekonaniu głowę państwa, że za ochłap, który może być zmieniony za chwilę, oddaje wpływ na sądy - dodał.
"PiS za chwilę będzie miał 90 procent"
Według ostatniego sondażu CBOS, opinie o rządzie są najlepsze od początku jego funkcjonowania. - PiS zbliża się do standardów, które są na Kubie. Za chwilę będzie miał 90 procent - stwierdził Giertych.
- To jest też przy pomocy opozycji, która cały czas tłumacząc, że jest zamach stanu i dyktatura - sam się do tego przyczyniłem - powoduje, że ludzie się boją - skomentował.
Jednak - jego zdaniem - "za dwa lata PiS przegra wybory ze zjednoczoną opozycją, dlatego że nie przeprowadził rewolucji".
- Jeżeli dogada się Donald Tusk z Grzegorzem Schetyną, zmiecie PiS. Jestem przekonany, że zjednoczenie opozycji to jest dogadanie się szefa Platformy Obywatelskiej z Donaldem Tuskiem - powiedział.
Przypomniał, że publicznie Grzegorz Schetyna proponował kandydaturę Donalda Tuska na prezydenta. - To porozumienie może mieć różny wymiar. Niewątpliwie w tej chwili Grzegorz Schetyna ma jeden minus - brak takiej osoby, która byłaby symbolem zjednoczonej opozycji, a taką osobą dla mnie jako obywatela jest jedynie Donald Tusk - ocenił adwokat.
"Nie było dzisiaj wyroku Trybunału"
Trybunał Konstytucyjny we wtorek orzekł konstytucyjność zaskarżonych przez RPO Adama Bodnara zapisów trzech ustaw o TK z 2016 r.: o statusie sędziów Trybunału Konstytucyjnego, o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym oraz przepisy wprowadzające obie te ustawy.
Za zgodny z konstytucją uznał m.in. zapis o włączeniu do orzekania trzech sędziów wybranych w grudniu 2015 r. - czego odmawiał były prezes TK Andrzej Rzepliński.
Do tego wyroku odniósł się Roman Giertych w "Kropce nad i". - Nie było dzisiaj wyroku Trybunału. Ci państwo nie są sędziami, przynajmniej w części.
"Orzekanie we własnej sprawie"
Trybunał Konstytucyjny orzeczenie w sprawie zapisów trzech ustaw o TK z 2016 r. ogłosił po posiedzeniu niejawnym w składzie: Mariusz Muszyński (przewodniczący), Zbigniew Jędrzejewski (sprawozdawca), Henryk Cioch, Leon Kieres i Andrzej Zielonacki. Cztery najważniejsze punkty skargi Trybunał Konstytucyjny uznał za konstytucyjne. Jeden wątek Trybunał Konstytucyjny umorzył. Sędzia Kieres złożył zdanie odrębne.
Sędziowie zwani dublerami - Muszyński i Cioch - zagłosowali we własnej sprawie i sami uznali włączenie ich do składu za konstytucyjne.
- To jest oczywiście orzekanie we własnej sprawie, ale to nie ma żadnego znaczenia. Te osoby nie są sędziami - ocenił Giertych.
- Nie ma wyroku Trybunału, jest oświadczenie grupy osób, sędziów i nie sędziów, które nie ma żadnej mocy prawnej - kontynuował adwokat. - Kolejny raz osoby, które podpisują coś, co nie jest wyrokiem, będą ponosić kiedyś odpowiedzialność karną - dodał.
- Nie komentujmy tego jako wyrok, bo to żaden wyrok nie jest - podsumował.
"Organizm martwy"
Trybunał Konstytucyjny uznał również sposób wyboru I prezesa Sądu Najwyższego za niekonstytucyjny. - Samo powołanie przez prezydenta Rzeczpospolitej I prezesa Sądu Najwyższego nie może być kwestionowane - wyjaśnił jednak w uzasadnieniu sędzia Mariusz Muszyński.
Roman Giertych podkreślił, że to również "jest oświadczenie, a nie wyrok". - Nie mamy wyroku i zdaje się, że nie mamy tak do końca prezesa Trybunału, bo wiemy, że przy wyborze prezesa Trybunału były nieprawidłowości - mówił.
- Trybunał dzisiaj jest sparaliżowany, nie funkcjonuje, nie wydaje wyroków, jest to po prostu organizm martwy - ocenił.
Autor: KB/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24