W Świnoujściu utopił się 8-letni chłopiec. Był pod opieką i był na plaży, której pilnowali ratownicy. Jak uniknąć takich tragedii?
Ośmiolatek prawdopodobnie wypadł z dmuchanego koła i zaczął tonąć. Ratownicy szukali go pod wodą 10 minut. Reanimacja nie pomogła, chłopiec zmarł na oczach matki.
Wszystko wskazuje też na to, że przed tragicznym wydarzeniem chłopiec zniknął z oczu matki. Zgubił się gdzieś w tłumie. Mógł błąkać się po plaży lub samotnie pływać w morzu nawet pół godziny.
Beztroska rodziców
Do zgłoszeń o zaginięciu dzieci dochodzi na polskich plażach kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt razy dziennie. - Rodzice beztrosko na co dzień podchodzą do opieki nad dziećmi, a tutaj po 2, 3 piwkach zapominają o bożym świecie - przyznaje Damian Różański, ratownik legionowskiego WOPR.
Tymczasem wybierając się na plażę z dzieckiem, rodzic o wypoczynku musi zapomnieć. Gdy dziecko idzie się pobawić, na bok odłożyć trzeba książkę i gazetę.
Bransoletka bezpieczeństwa
Jednym z pomysłów na zapewnienie dziecku bezpieczeństwa, jest specjalna bransoletka. Rozdają ją choćby ratownicy w Sopocie. Jest na niej imię, nazwisko i numer telefonu rodziców. - Zwykły plażowicz nawet, jak zadzwoni na ten numer, to znajdzie rodzica. Łatwo wtedy takie dziecko odnaleźć - przyznał Łukasz Nizgorski z sopockiego WOPR-u.
Choć nawet żadna specjalna bransoletka nie zastąpi jednak rzetelnej opieki. Najlepszą metodą jest po prostu niespuszczanie z oka dziecka.
Autor: kło/kka/zp / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24