Nie ma nagrania z wieży kontroli lotów w Smoleńsku, które pokazuje podejście do lądowania Tu-154M. Według Rosjan, zapis się nie zachował, bo uszkodzone zostały przewody pomiędzy kamerą a magnetowidem. Skąd więc badacze MAK mają wiedzę o dokładnym położeniu samolotu? Dlaczego kontrolerzy informowali załogę, że jest "na kursie i ścieżce", mimo że samolot już kilka kilometrów przed lotniskiem zboczył ze ścieżki?
10 kwietnia 2010 roku na lotnisku w Smoleńsku pracowało kilkanaście urządzeń radiotechnicznych: magnetofony, przystawki fotograficzne oraz zestaw wideo z kamerą. Wideo to radarowe zobrazowanie systemu lądowania - czyli radarowy zapis podejścia do lądowania samolotów, w tym wypadku Jaka-40, Iła-76 i Tu-154. Z wnioskiem o udostępnienie tego zapisu Polska zwróciła się do Rosji w maju 2010 roku. W lipcu prośbę ponowiono.
Jak napisano w polskich uwagach do raportu MAK, już wówczas strona rosyjska twierdziła, że zapisu na taśmie w ogóle nie ma, a taśma nie została przekazana do dalszej obróbki. Polacy chcieli odpowiedzi na pytanie, czy i kiedy będą prowadzone ponowne próby odzyskania zapisu z taśmy. Zauważyli, że smoleński "Kierownik Strefy Lądowania stwierdził gotowość urządzenia rejestrującego do pracy poprzez włączenie magnetowidu i według wskaźnika zapis działał". Taśma powinna się nagrać.
Taśmy brak. Powód: zwarcie przewodów
Tak się jednak nie stało. W raporcie Rosjanie tłumaczą, że podczas odtwarzania danych z tej kasety wideo "stwierdzono brak nagrań"."10 kwietnia w czasie przygotowania do lotów sprawdzono tylko gotowość magnetowidu do pracy, bez oceny jakości zapisu. Analiza wykazała brak wideo zapisu z powodu skręcenia (zwarcia) przewodów pomiędzy kamerą a magnetowidem" - napisano w raporcie. Strona rosyjska dodaje, że po zaizolowaniu przewodów nagrywanie było możliwe.
Ta informacja budzi zastrzeżenia strony polskiej. Skąd Rosjanie, nie mając źródła, biorą dane odnoszące się do położenia znacznika samolotów na ścieżce zniżania wskaźnika radiolokatora? "Poważne wątpliwości budzi fakt przytaczania, bez wskazania źródeł pochodzenia, danych odnoszących się do położenia znacznika samolotów na ścieżce zniżania wskaźnika PRŁ" - napisano w polskich uwagach.
Samolot "na kursie i ścieżce"?
Dlaczego to tak ważne? Polacy chcą więc wyjaśnień: dlaczego kontrolerzy lotów informowali załogę, że są "na kursie i ścieżce", chociaż już kilka kilometrów przed lotniskiem samolot zboczył z kursu?
Według Rosjan, w czasie zniżania się Tu-154 i podejścia do lądowania samolot znajdował się cały czas "w strefie dopuszczalnych odchyleń".
Jak napisali w uwagach Polacy, zastrzeżenia budzą informacje Kierownika Strefy Lądowania przed dolotem na lotnisko do 3 km. "KSL w dalszym ciągu informował załogę o jej właściwym położeniu "na kursie i ścieżce", gdy w rzeczywistości samolot obniżał swój lot zwiększając odległość pionową od ścieżki. Poza tym KL nie przekazał załodze samolotu wszystkich informacji niezbędnych dla przylatujących statków powietrznych. Nie zrobił też tego we właściwej kolejności" - można przeczytać w polskich uwagach.
Nagranie audio jest. Ponownego zgrania nie będzie
Podczas odtwarzania danych z kasety wideo stwierdzono brak nagrań. 10 kwietnia w czasie przygotowania do lotów sprawdzono tylko gotowość magnetowidu do pracy, bez oceny jakości zapisu. Analiza wykazała, brak wideo zapisu z powodu skręcenia (zwarcia) przewodów pomiędzy kamerą a magnetowidem. Po zaizolowaniu przewodów można było nagrywać. Raport MAK, s.81
Brak zapisu na taśmie wideo to niejedyne uchybienie w kwestii urządzeń radiotechnicznych. Nie zachowały się też fotografie z 10 kwietnia. Według raportu MAK, użyta w przystawkach fotograficznych błona nie spełniała wymagań normatywnych, w związku z czym nie zostały one wykorzystane.
Polacy poznali natomiast zapis ze smoleńskich magnetofonów. Specjaliści polscy i rosyjscy skopiowali informację z dwóch szpul - nr 9 i nr 5. Jak się okazało, na jednej ze ścieżek nagrania jest stary zapis z października - listopada 2009 roku zamiast z 10 kwietnia, co, według raportu "świadczy o niesprawności bloków głowic kasujących i zapisujących danej ścieżki". Polacy w uwagach zauważają, że kopiowanie informacji z tych szpul odbyło się bez zachowania norm technicznych. W związku ze złą jakością nagrań, strona polska wystąpiła z wnioskiem o ich ponowne zgranie w warunkach laboratoryjnych. Początkowo Rosjanie zaakceptowali tę inicjatywę, ale później przekazali Polakom informację, że ponowne zgranie nic do sprawy nie wniesie.
Polacy zauważają, że raport nie podaje przyczyn tak dużej liczby nieodczytanych fragmentów rozmów na stanowisku kontroli lotów. "Jest to tym bardziej niezrozumiała, bo niektóre z pominiętych fragmentów rozmów są przy odtwarzaniu bardzo dobrze słyszalne" - czytamy w uwagach do raportu.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: MAK