Do szpitala przyjechał tylko na badania. Został w nim jednak na dłużej. Aż na 12 lat. Pełnoletni dzisiaj Mietek opuścił właśnie miejsce, które stało się dla niego jak dom. I jedzie do domu, który, niestety, będzie musiał być dla niego szpitalem.
Kiedy trafił do szpitala jako sześciolatek, nikt nie przypuszczał, że spędzi tutaj całe dzieciństwo. - Szedł do szkoły i trzeba było zrobić mu badania - mówi matka Mietka, Lucyna Piwowarczyk. Badania wykazały, że chłopiec cierpi na nieuleczalny zanik mięśni. To postępująca choroba. Najpierw chłopak biegał po szpitalnych korytarzach, póżniej mógł już tylko szaleć na wózku.
- Jeżdżę na wózku najszybciej jak się da. No i jak oddziałowa zobaczy to dostanę - mówił dwa lata temu. Dzisiaj nawet na wózku szaleć nie może. Jest przykuty do łóżka i respiratora. Ale energii nie stracił. Zanim pojechał do domu, spełnił swoje marzenie: w policyjnej kolumnie zwiedzał Kraków, aż respirator się wyczerpał. A potem wjechał na murawę stadionu ulubionej drużyny.
"Nauczył nas, że szpital nie jest bardzo zły"
W ciągu 12 lat poznał mnóstwo osób. Był przewodnikiem dla nowych dzieci. Ale jak mówi, starał się do nikogo nie przywiązywać. Bo inni opuszczali szpital, wyjeżdżali na święta, wakacje. On nie. W domu było biednie, nie było warunków dla chorego dziecka.
- Nie myślałem że tak długo zostanę, ale fajnie jest. Nie żałuję zbytnio. Tyle osób się poznało - mówi Mietek. Dzieci są pełne uznania dla chłopaka. - Nauczył nas, że można tu wytrzymać, że szpital nie jest bardzo zły - mówi Natalia, pacjentka.
Szpital był dla niego całym światem. Innego nie znał, bo do placówki trafił przecież jako małe dziecko.
Ale w dniu kiedy skończył 18 lat, dzieckiem być przestał i zgodnie z przepisami musiał dziecięcy szpital opuścić. Gdyby nie cud, trafiłby do zakładu opiekuńczo-leczniczego. Ale cud się zdarzył: rodzina kolegi, którego poznał w szpitalu wybudowała dla niego dom i kupiła respirator, który nazywa "żoną". Dbać ma o niego rodzina, a leczyć będzie Małopolskie Hospicjum dla Dzieci. Obiecują, że się nim zajmą i że nigdy nie będzie sam.
Źródło: Fakty TVN