Spłonęła stodoła, paliły się też dwa inne budynki, na szczęście nikt nie odniósł obrażeń, bo właściciela nie było w domu - tak wyglądała noc na ranczu samozwańczego "króla polskich kibiców" Andrzeja Bobowskiego. W akcji gaśniczej brało udział pięć wozów strażackich. "Król" podejrzewa, że było to podpalenie i próba zastraszenia.
Według Andrzeja "Bobo" Bobowskiego sprawa ma związek z wydarzeniami sprzed blisko trzech lat. Nieznani sprawcy ukradli wówczas z jego posiadłości we wsi Rysie (powiat miński, woj. mazowieckie) kilka ton stali, którą tam magazynował.
Mimo że "król polskich kibiców" wytropił swoją własność, to przed sądem nie udalo się dowieść, że osoby, do których trafiła, brały udział w kradzieży. - Odpowiedziały tylko za paserstwo. Jedna z tych osób trafiła jednak do więzienia - mówi Bobowski i sugeruje, że "podpalenie mogło być zemstą".
"Król" bez części królestwa
Z ogniem walczyło 21 strażaków. Na miejscu była też policja i pogotowie energetyczne. Akcja rozpoczęła się przed czwartą rano i zakończyła po blisko czterech godzinach sp
Strażacy ustalili, że źródłem pożaru był skład drewna, który znajdował się przy stodole. - Z ogniem walczyło 21 strażaków. Na miejscu była też policja i pogotowie energetyczne. Akcja rozpoczęła się przed czwartą rano i zakończyła po blisko czterech godzinach - opisuje dyżurny.
Stodoła spaliła się całkowicie. Szczyty dwóch innych budynków - gospodarczego i biurowo-mieszkalnego, zostały nadpalone.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24