Niemiecki Związek Historyków, zrzeszający kilka tys. wykładowców, archiwistów i nauczycieli, potępił używanie zwrotu "polskie obozy koncentracyjne" – pisze "Gazeta Wyborcza".
"To niedopuszczalne słowa, które sugerują całkowicie fałszywe wyobrażenie o odpowiedzialności za zbrodnie" - podkreślił Związek, apelując do niemieckiej opinii publicznej o przeciwstawienie się powielanym, błędnym zwrotom na temat niemieckich zbrodni z II wojny światowej w Polsce.
Rok temu - jak przypomina "GW" - zwrotu "polskie obozy" użyła agencja DPA, pisząc o obozie zagłady w Sobiborze. Wcześniej pojawił się w "Die Welt" w relacji z podróży młodych Izraelczyków do obozu w Majdanku. Latem zeszłego roku o "polskich obozach" pisał regionalny dziennik "Rheinische Post".
Użył go też prezydent USA Barack Obama podczas uroczystości poświęconych Janowi Karskiemu w 2012 r.
- Znaczenie niemieckiego apelu będzie o wiele większe niż wszystkie dotychczasowe polskie protesty – uważa prof. Krzysztof Ruchniewicz, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Przeciwni karom
Związek protestuje też przeciwko wprowadzeniu w Polsce kar za używanie zwrotu "polskie obozy". W przygotowanej przez PiS nowelizacji ustawy o IPN i kodeksu karnego m.in. za użycie tego wyrażenia ma grozić nawet pięć lat więzienia. Sejm większością 377 głosów skierował projekt do komisji sprawiedliwości. "W wolnym kraju nie jest rzeczą władzy definiowanie prawdy historycznej ani ograniczanie swobód historyków za pomocą kar. To może poważnie ograniczyć wolność naukowców. Odrzucanie błędnych pojęć to zadanie opinii publicznej" - piszą niemieccy historycy.
"Czarno na białym" z 31 maja 2012 roku:
Autor: MAC\mtom / Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu