W połowie czerwca odbędzie się w Warszawie Kongres Kobiet. Ma być powołana na nim rada polityczna, a uczestniczki wypełnią ankietę dotyczącą ich wizji zaangażowania politycznego ruchu. W grę wchodzi nawet powstanie nowej partii - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Kongresy każdego roku gromadzą około 4 tys. kobiet, a brał w nich udział m.in. premier Donald Tusk. Po pierwszym kongresie zadeklarował poparcie dla wprowadzenia parytetów, czyli równego udziału kobiet i mężczyzn na listach wyborczych. W sejmowych pracach próg z 50 proc. stopniał jednak do 35 proc. Rozczarowaniem skończyła się też współpraca z Ruchem Palikota.
Dlatego w kongresie coraz częściej pojawiają się głosy, by zamiast współpracować z innymi partiami, założyć własną.
"Dość chodzenia od drzwi do drzwi"
– Od pierwszego kongresu trwa dyskusja, czy powinien być bardziej aktywny politycznie. Gdy okazało się, że większość partii traktuje nas instrumentalnie, coraz więcej z nas zaczęło mówić: "dość chodzenia od drzwi do drzwi" – tłumaczy "Rz" Henryka Bochniarz, ekonomistka i członkini rady programowej kongresu.
- Postulat stworzenia ugrupowania pojawił się w dyskusji. Jednak możliwości jest o wiele więcej. W grę wchodzi też wspieranie kobiet na konkretnych listach albo stworzenie węższej lub szerszej koalicji - powiedziała gazecie rzeczniczka Kongresu Kobiet Dorota Warakomska.
Decydującą rolę odegra debata podczas czerwcowego kongresu. Mają być już wtedy znane wyniki zamówionych przez jego władze badań dotyczących postrzegania kongresu.
Autor: zś//kdj/k / Źródło: "Rzeczpospolita", PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24