Prokuratura wojskowa zajmująca się sprawą ostrzelania przez polskich żołnierzy wioski Nangar Khel w Afganistanie przesłuchała ministra obrony narodowej Bogdana Klicha.
Minister został przesłuchany na własną prośbę, w siedzibie MON. Żadne szczegóły przesłuchania nie zostały ujawnione. Wcześniej Klich zapowiadał przekazanie prokuratorze informacji, dotyczących wydarzeń w wiosce, które uzyskał od amerykańskiego dowódcy 4. grupy bojowej w Afganistanie płk. Martina Schweitzera.
Amerykański dowódca: To błąd, ale nie działanie kryminalne
Klich spotkał się z Schweitzerem w połowie grudnia ubiegłego roku w bazie Sharana (CZYTAJ WIĘCEJ). Pułkownik - jak relacjonował wtedy dziennikarzom minister - miał ocenić, że akcja żołnierzy, w wyniku której zginęło kilkoro cywili, była "błędem", a nie "działaniem kryminalnym".
Schweitzer zapewnił wtedy Klicha, że jest gotów zeznawać przed polskim prokuratorem, jeśli będą dopełnione procedury - czyli jeśli polski rząd wystąpi w tej sprawie do stosownych władz amerykańskich. - Mogę powtórzyć to, co mówi płk Schweitzer - "to był błąd tego, kto wydał rozkaz" – powiedział wtedy szef MON, nie chciał ujawnić, kto miałby rozkaz wydawać. Amerykański pułkownik wskazywał, że ich wojskom co miesiąc zdarzają się dwa - trzy podobne incydenty, podczas gdy polscy żołnierze odnotowali zaledwie jeden taki przypadek w ciągu wielu miesięcy afgańskiej misji.
W ubiegłym tygodniu wojskowi prokuratorzy w związku z zajściem w Nangar Khel przesłuchali w charakterze świadka byłego szefa MON Aleksandra Szczygłę (CZYTAJ WIĘCEJ). Spotkanie odbyło się w Warszawie i trwało ok. dwóch godzin. Szczygło, dziś poseł PiS i wiceprzewodniczący sejmowej komisji obrony, nie chciał wypowiadać się na temat jego przebiegu. - Udzieliłem wszelkich informacji, które znam - powiedział wtedy były minister.
Areszt na kolejne trzy miesiące
We wtorek Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował o przedłużeniu o trzy miesiące - do 13 maja - aresztu wszystkim siedmiu żołnierzom, podejrzanym w związku z ostrzelaniem afgańskiej wioski. Ich obrońcy zapowiedzieli złożenie zażaleń do Izby Wojskowej Sądu Najwyższego.
Podejrzani to żołnierze z 18. bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego - kpt. Olgierd C. (dowódca bazy), ppor. Łukasz B., chor. Andrzej O., plut. Tomasz B. oraz starsi szeregowi Damian L., Robert B. i Jacek J. Sześciu z nich prokuratura zarzuciła zabójstwo ludności cywilnej, siódmemu - ataku na niebroniony obiekt cywilny.
Sprzeczne relacje zajścia w Nangar Khel
Do ostrzału wioski Nangar Khel doszło 16 sierpnia ub. roku. Na miejscu zginęło kilkoro cywili, wśród nich kobiety i dzieci. Faktycznego przebiegu zajścia oficjalnie nikt nie potwierdził. Sprawa jest utajniona.
Według relacji medialnych m.in. "Superwizjera" TVN, zeznania żołnierzy i dowódcy bazy Wazi Khwa są sprzeczne (CZYTAJ WIĘCEJ). Nawzajem próbują oni obarczać się odpowiedzialnością. Jedna z wersji zakłada, że żołnierze mieli informacje o współpracy mieszkańców Nangar Khel z talibami. Inna - kładzie nacisk na rzekomo wadliwe działanie moździerza i amunicji, z której ostrzelano wioskę. Niektórzy wojskowi sugerują, że mógł istnieć związek między zajściem i konfliktem, który w ocenie części żołnierzy pierwszej zmiany kontyngentu istniał pomiędzy dowódcą gen. Tomaszyckim, a szefem SKW w Afganistanie.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24