Prokuratura odmówiła śledztwa ws. podsłuchów z doniesienia dziennikarza "Rz" Cezarego Gmyza i mecenasa Romana Giertycha. Śledczy nie doszukali się znamion przestępstwa.
Do prokuratury wpłynęły dwa doniesienia. Gmyz napisał o możliwości popełnienia przestępstwa, które polegało - jego zdaniem - na nielegalnym podsłuchiwaniu i wykorzystaniu rozmów między nim a Bogdanem Rymanowskim z TVN (chodziło o domniemane naruszenie tajemnicy dziennikarskiej).
Drugie, złożone Giertycha, dotyczy nielegalnej - jego zdaniem - kontroli rozmów między nim a jego klientem, Wojciechem Sumlińskim, dziennikarzem podejrzanym o płatną protekcję (chodziło o domniemane naruszenie tajemnicy obrony).
Stenogramy z podsłuchów ABW trafiły do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, która prowadzi sprawę Sumlińskiego. Zostały też udostępnione pełnomocnikowi wiceszefa ABW płk. Jackowi Mące, który wykorzystał je w prywatnym procesie, który wytoczył on "Rz".
Nie naruszono tajemnicy dziennikarskiej
Rozmowy nie wiązały się z ujawnieniem informatorów i tym samym nie naruszyły tajemnicy dziennikarskiej
Do zbadania zasadności doniesień Gmyza i Giertycha, w październiku została wyznaczona poznańska prokuratura. Po niespełna 30 dniach umorzyła postępowanie sprawdzające, gdyż - jak powiedziała rzeczniczka prokuratury Magdalena Mazur-Prus - przesądził o tym "brak znamion czynu zabronionego".
- Rozmowy nie wiązały się z ujawnieniem informatorów i tym samym nie naruszyły tajemnicy dziennikarskiej - argumentowała. I dodała, że prokuratura nie decyduje o zniszczeniu podsłuchów, a sąd.
Poza tym - jak uzasadniali śledczy- podsłuch był założony za zgodą sądu.
ABW: My nie podsłuchiwaliśmy, to operatorzy
O sprawie stało się głośno, gdy w październiku "Rzeczpospolita" napisała, że ABW nagrała rozmowy dziennikarzy: Gmyza i Rymanowskiego, którzy zadzwonili na podsłuchiwany telefon Wojciecha Sumlińskiego. "Rz" podała, że nie zniszczono stenogramów z tego podsłuchu. Gazeta zakwestionowała też udostępnienie ich pełnomocnikowi wiceszefa ABW.
Premier Donald Tusk zapowiedział kontrolę w ABW, gdyż jak twierdził, w Polsce zbyt łatwo zakłada się podsłuchy i je upublicznia. Potem ogłosił, że nie ma podstaw do odwołania Mąki i zapowiedział zmiany prawa co do podsłuchów, w tym ograniczenie wykorzystania ich w procesach cywilnych.
ABW ujawniła, że nagrania Gmyza i Rymanowskiego dokonali "operatorzy telekomunikacyjni, bez udziału ABW", która jedynie "odsłuchała rozmowy".
Prokuratura Krajowa zbadała działania Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, która udostępniła nagrania na potrzeby procesu Mąki z "Rz". Uznano, że nie ma podstaw do wszczęcia "dyscyplinarki", a podsłuchane rozmowy mają znaczenie dla postępowania wobec S.
Sprawę bada też sejmowa speckomisja.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24