- Prokuratura nie ma zaufania do rodziny Olewników. Mogą być kolejne kroki w stosunku do rodziny, prawdopodobnie prokuratorzy przygotowują się do postawienia zarzutów komuś z kręgu rodziny zamordowanego - przewiduje dziennikarz śledczy, Robert Socha z "Superwizjera" TVN. Jego zdaniem, jeżeli śledczy udowodnią rodzinie udział w sfingowaniu porwania, "to będzie w tej całej historii najbardziej przerażające".
Socha przypomniał o doniesieniach tvn24.pl, że podczas ostatniego przeszukania domu Olewników, prokuratorzy weszli tam o godz. 6 rano, z zaskoczenia. - To jest oczywiste, że prokuratorzy nie mają zaufania do rodziny i to nie było tajemnicą już od wielu miesięcy, że stosunki między prokuraturą a rodziną Olewników były bardzo oziębłe - ocenił dziennikarz.
Jego zdaniem, mogą być kolejne kroki w stosunku do rodziny Krzysztofa Olewnika. - Ten ciąg działania, który możemy dotychczas obserwować, wskazuje na to, że prawdopodobnie prokuratorzy przygotowują się do postawienia zarzutów komuś z kręgu rodziny. Nie wiemy, jakiego rodzaju to mogłyby być zarzuty. Być może zostanie udowodnione, że były fałszywe zeznania lub mataczenie w śledztwie albo – i to byłyby najpoważniejsze zarzuty – współudział w sfingowaniu porwania lub posiadanie wiedzy na ten temat. To byłoby w tej całej historii najbardziej przerażające - mówił dziennikarz "Superwizjera" TVN.
"Chcą, by krew przemówiła"
W ocenie Sochy, ujawnione ostatnio nagranie rozmowy Krzysztofa Olewnika "jest intrygujące i interesujące, ale to jeszcze nie jest dowód, który przesądza o samouprowadzeniu". - To nie jest jedyna okoliczność, która budzi w tej sprawie poważne wątpliwości. Tych okoliczności, które prokuratura weryfikuje jest znacznie więcej - dodał.
Przypomniał, że dwa tygodnie temu prokuratorzy ponownie byli w domu Krzysztofa Olewnika i z sobie znanych powodów szukali tam w określonych miejscach krwi. - Szukali krwi na ścianie. Zabrali też dwa panele podłogowe. Te substancje, elementy zostały oddane biegłemu. Wciąż jest poszukiwana krew. Cały czas wracamy do tej nocy i do krwi, która tam była. Mam wrażenie, że prokuratorzy próbują wręcz wskrzesić tę krew, aby ona przemówiła - mówił Socha.
Przypomniał, że - jak wiadomo - poza śladami krwi Krzysztofa Olewnika, była tam jeszcze krew innej osoby.
"Prokuratura wie więcej"
- Śledztwo jest tajne, ale z tego co mi wiadomo, wersja o samouprowadzeniu jest jedyną, którą prokuratorzy w tej chwili weryfikują - stwierdził Socha. Jego zdaniem, znalezione nagranie rozmowy Krzysztofa Olewnika nie jest ostatnim dowodem w tej sprawie, a prokuratura wie znacznie więcej niż zostało to ujawnione w ostatnim komunikacie prasowym. - To nie są wszystkie elementy tej układanki, które mogą się składać na wersję o samouprowadzeniu - mówił dziennikarz.
I dodał: - Ta wersja pojawiła się na początku tego śledztwa, ale wtedy prowadził je jeden zagubiony prokurator z prokuratury rejonowej, który właściwie nie miał o tej sprawie pojęcia. Teraz ta sprawa ma właściwą rangę i po raz pierwszy mamy do czynienia z rzetelną próbą weryfikacji wersji o samouprowadzeniu. (...) Szukamy prawdy, jakakolwiek ona by była - dodał.
Zaznaczył też, że częściowo rozumie oburzenie rodziny odnośnie ponownego weryfikowania wersji o samouprowadzeniu. - Do 2006 roku mówiono: "wiemy, gdzie Olewnik jest, gdzie się ukrywa, znajdziemy go", a on od 2003 roku nie żył. W 2006 roku odnaleziono jego ciało - przypomniał.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24