Gdyby zsumować wszystkie żądania pracowników, pomysły polityków i uchwalone już ustawy, wydatki budżetu stopniowo rosłyby tak, że za kilka lat byłyby wyższe o 110 mld zł rocznie - pisze "Rzeczpospolita".
O kilkusetzłotowe podwyżki upominają się lekarze, pielęgniarki, policjanci i pracownicy skarbówki. Metalowcy, kolejarze i nauczyciele oczekują, że będą mogli przechodzić na emerytury pomostowe. Realizacja samych tylko oczekiwań pracowników przyniosłaby wzrost wydatków państwa o ok. 48 mld zł rocznie - ostrzega "Rzeczpospolita". I przypomina, że parlament przyjął już ustawy, które uszczuplą wpływy podatkowe w 2008 roku o ok. 28 mld zł.
Jednocześnie politycy prezentują swoje kolejne pomysły na wydatki z budżetu państwa. LPR chce ulg prorodzinnych, a Samoobrona żąda wprowadzenia płacy minimalnej.
Prof. Andrzej Wernik z Akademii Finansów uważa, że Polski po prostu nie stać na realizację tych wszystkich żądań i pomysłów. - Podjęliśmy wobec UE zobowiązania obniżania deficytu finansów publicznych, które i tak są trochę nierealne, wyjaśnia ekonomista. - Jeśli jeszcze zaczniemy robić zmiany, które pociągną za sobą dodatkowe wydatki i ubytki w dochodach, to zrujnujemy finanse publiczne, ostrzega profesor.
TR/bgr
Źródło: PAP, Rzeczpospolita, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: Rzeczpospolita