Funkcjonariusze z łódzkiej policji biorą masowe zwolnienia, bo nie zgadzają się na wysokość podwyżek dla szeregowych policjantów. Uważają, że podział pieniędzy między nich a funkcjonariuszami na wyższych stanowiskach, jest nierówny. Ten swoisty protest ma nieformalny charakter. Służbom mundurowym strajkować bowiem nie wolno.
Łódzcy policjanci mówią, że ich działanie, to wyraz niezadowolenia z nierównego podziału pieniędzy jakie policja otrzymała na podwyżki w tym roku. Dane z Wojewódzkiej Komendy Policji informują, że w poniedziałek nie przyszła do pracy nawet połowa, około 150, funkcjonariuszy z oddziału prewencji.
Policjanci są zawiedzeni. Jak mówią "czują się okradzeni". - To jest odczucie wielu policjantów. Po prostu okradziono nas i dokonała tego Komenda Główna Policji razem z zarządem głównym związków zawodowych policji. W białych rękawiczkach, w imieniu prawa. - mówi jeden z nich.
- Ja w tej chwili kwoty swojej podwyżki jeszcze nie znam. Jednak po 17 latach pracy nie sądzę, żeby to było więcej niż 200-300 zł. netto i jestem zdecydowany, po tym jak mnie potraktowano, odejść z tej firmy. Czuje do niej bardzo duży niesmak - dodaje funkcjonariusz.
Strajk wisiał w powietrzu
Magdalena Zielińska, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi, powiedziała że mundurowym mają być wypłacane podwyżki. Jednak policjanci grożą, że nie wezmą pieniędzy. Podinspektor stwierdziła, że sytuacja nie wpływa negatywnie na bezpieczeństwo w mieście. - A wręcz przeciwnie. Mieliśmy w tym miesiącu więcej zatrzymań - powiedziała Zielińska.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24