Osiem godzin potrzebowali posłowie z komisji żeby usłyszeć od Grzegorza Schetyny na koniec przesłuchania, że jego zdaniem żadnej afery hazardowej nie było. Wcześniej uśmiechnięty były wicepremier tłumaczył, że nie ma żalu do Donalda Tuska o dymisję i że z Ryszardem Sobiesiakiem rozmawiał, ale nie o hazardzie, a o futbolu. I to jeden jedyny raz w ciągu ostatnich dwóch lat.
Przesłuchanie Grzegorza Schetyny przed komisją hazardową zaczęło się dość nietypowo. Były minister zrezygnował bowiem z możliwości swobodnego wypowiedzenia się. Posłowie przeszli więc od razu do zadawania pytań. Pierwsze zadane przez Jarosława Urbaniaka z PO dotyczyło znajomości szefa klubu PO z biznesmenem od hazardu Ryszardem Sobiesiakiem "Rysiem", który występuje w podsłuchach CBA, jako ten, który - poprzez Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego - usiłował załatwić usunięcie z ustawy hazardowej dopłat od gier nieobjętych do tej pory monopolem państwa.
Szef klubu PO opowiadając o swojej znajomości z biznesmenem, zapewniał, że nawiązała się ona tylko z powodu działalności w klubie Śląsk Wrocław. Jak tłumaczył, on sam odpowiadał za koszykówkę, a Sobiesiak zajmował się piłką nożną.
- Intensywna współpraca trwała dwa lata, od 2003 do 2005 roku - powiedział Schetyna. A potem tłumaczył, że kiedy siedem lat temu klub piłkarski Śląsk Wrocław stanął na granicy bankructwa, współwłaściciele klubu, w tym Sobiesiak, poprosili o pomoc klub koszykarski, którego był szefem rady nadzorczej. - To nie były biznesy, tylko rozpaczliwe wołanie o pomoc - zapewnił.
"Nie lobbowałem"
Odnosząc się do słynnego spotkania z Sobiesiakiem na wrocławskim lotnisku 29 września 2009 r. (ich rozmowę podsłuchało CBA), stwierdził, że było ono jego jedynym spotkaniem z biznesmenem w ciągu ostatnich dwóch lat i to on o nie zabiegał. Rozmowa, której szczegółów nie pamięta, nie dotyczyła - jak dowodził - ustawy hazardowej i wykreślenia z niej dopłat od gier, lecz piłki nożnej. - Nie lobbowałem i nie interesowałem się ustawą hazardową ani dopłatami od gier - podkreślił Schetyna.
Dowodem na to - według byłego wicepremiera - ma być telefon Sobiesiaka, który wykonał po rozmowie na lotnisku. Schetyna przypomniał - powołując się na stenogramy z podsłuchów CBA, które ujawniła "Polska"- że biznesmen zadzwonił do kierownika Urzędu Stanu Cywilnego we Wrocławiu Henryka Kalinowskiego, wówczas również członka zarządu Wojskowego Klubu Piłkarskiego Śląsk Wrocław. - Sierpień i wrzesień to był czas, kiedy poszukiwano inwestora dla klubu piłkarskiego Śląsk Wrocław.
Nie lobbowałem i nie interesowałem się ustawą hazardową ani dopłatami od gier gs
Szef klubu PO przyznał, że premier Donald Tusk - już po wybuchu afery hazardowej - pytał go o jego relacje z Sobiesiakiem. - Powiedziałem to, co tu państwu - zwrócił się do sejmowych śledczych.
"Drzewiecki o dopłatach negatywnie"
Posłowie chcieli też, by Schetyna wyjaśnił im, jak doszło do jego spotkania z Tuskiem i Drzewieckim 19 sierpnia 2009 r. To wtedy, według byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego, miało dojść do przecieku z akcji CBA ws. afery hazardowej.
Mówił (Drzewiecki-red.), że muszą być twarde zapisy budżetowe, że kwestia dopłat niczego nie zmieni jeśli chodzi o skalę wydatków, które będzie musiał podjąć budżet, żeby zbudować stadion narodowy gs2
Schetyna przyznał, że Drzewiecki poruszył wtedy sprawę dopłat do hazardu. Miał o nich wspomnieć "w kontekście negatywnym". – Mówił, że muszą być twarde zapisy budżetowe, że kwestia dopłat niczego nie zmieni, jeśli chodzi o skalę wydatków, które będzie musiał podjąć budżet, żeby zbudować stadion narodowy – relacjonował były wicepremier.
Schetyna powiedział, że spotkanie zakończyło się konkluzją, że jego uczestników czekają trudne rozmowy z ministrem finansów Jackiem Rostowskim i wiceminister finansów Elżbietą Suchocką-Roguską na temat znalezienia pieniędzy na realizację Euro 2012.
Dopytywany przez Kempę o zamieszanie z dopłatami w nowelizacji ustawy hazardowej, stwierdził, że "kuchnia nie jest tak smaczna, jak ostateczne danie, i to normalne, że tak pisze się ustawy, a na Komitecie Rady Ministrów, są głosy odrębne i spory".
"To tylko polityka, nauczyłem się z tym żyć"
Kiedy Zbigniew Wassermann z PiS-u zapytał go o spotkanie u premiera 19 sierpnia 2009 r., dziwiąc się, że dotyczyło spraw finansowych Euro 2012, którymi Schetyna się nie zajmuje, szef klubu PO stwierdził, że miał dużą wiedzę na temat przygotowań do Euro 2012. - To nie był problem finansowy, ale polityczny - stwierdził. I dodał: - To była kwestia ratowania stadionu narodowego.
Oddałem się do dyspozycji. Powiedziałem, że to jego (Tuska-red.) decyzja. Ale wiedzieliśmy, że prawda musi być po naszej stronie. gs3
"Ma pan żal?"
Czy ma pan żal do premiera, że pana zdymisjonował? - dopytywał Sławomir Neumann z PO. Schetyna zaskoczny, zareagował: - Można prosić o uchylenie pytania.
- Uchylam - oświadczył szef komisji Mirosław Sekuła z PO.
A Schetyna wchodząc mu w słowo, dokończył: - Nie. To tylko polityka. Nauczyłem się z tym żyć.
Szef klubu PO - pytany przez śledczych o okoliczności, w jakich dowiedział się o aferze hazardowej - stwierdził, że 1 października ub. roku, kiedy media opublikowały stenogramy z podsłuchów. Zapewniał, że nigdy wcześniej przed tą datą premier nie wspomniał mu o spotkaniu z ówczesnym szefem CBA Mariuszem Kamińskim 14 sierpnia 2009 r., kiedy rozmawiali o aferze hazardowej, ani o materiałach CBA na temat zaangażowania polityków PO w nielegalny lobbing.
- Nie - odpowiedział zdecydowanie Schetyna. gs4
"Premier nie pytał mnie o Sobiesiaka"
Schetyna zapewniał, że Tusk nie pytał się go wcześniej o Sobiesiaka. A jedynie o jego zaangażowanie w lobbing ws. ustawy hazardowej, i jak to można zweryfikować. Przyznał - pytany przez posła Lewicy Bartosza Arłukowicza - że podczas spotkania z Chlebowskim 26 sierpnia 2009 r., w którym on też uczestniczył, premier pytał Chlebowskiego o jego zaangażowanie w proces legislacyjny nad ustawą hazardową. Nie pytał natomiast o to samo Drzewieckiego na spotkaniu 19 sierpnia 2009 r., choć ten mówił "negatywnie o dopłatach od gier".
Pytany, czy przyszło mu do głowy, że jest wspólny mianownik między Chlebowskim, Drzewieckim i Sobiesiakiem oraz ewentualnie dlaczego nie powiedział o tym premierowi, Schetyna stwierdził, że nie znał sprawy nielegalnego lobbingu, i że ktoś może w ogóle w taki sposób wpływać na ustawę.
Arłukowicz dociekał, czy szef klubu PO wiedział, że Chlebowski zna się prywatnie z Sobiesiakiem. - Nie - odpowiedział zdecydowanie Schetyna. Na, co poseł Lewicy zareagował dwuznacznym uśmiechem.
Jak tłumaczył się Chlebowski premierowi?
Były wicepremier zapewniał, że podczas sierpniowego spotkania u premiera Chlebowski nie podawał żadnych nazwisk osób, które miałyby naciskać w sprawie nowelizacji ustawy. Schetyna zaznaczył kategorycznie, że były szef klubu PO "na pewno nie poinformował" wówczas szefa rządu na przykład o tym, że interweniował u Jacka Kapicy ws. koncesji dla Ryszarda Sobiesiaka. - Omawiany był tylko proces legislacyjny - podkreślił.
Samo spotkanie zorganizowane zostało po to, by premier mógł ocenić zaangażowanie Zbigniewa Chlebowskiego w proces legislacyjny nad ustawą hazardową. Były szef MSWiA stwierdził jednak, że nie pamięta, jakie pytania zadawał politykowi Donald Tusk, by stopień tego zaangażowania ocenić.
Dopytywany przez posła Arłukowicza, czy sam zadał sobie pytanie skąd tak intensywne wnikanie byłego szefa klubu PO w te prace, Schetyna odparł, że "kilkakrotnie podczas spotkania tłumaczył to sam Chlebowksi". - Uważałem, że rzeczywiście był mocno zaangażowany, ale tłumaczył to odpowiedzialnością za trudny proces legislacyjny i wpływy do budżetu - podkreślał świadek.
Pointa Schetyny: Afery nie było
Po przerwie obiadowej na komisji ciekawie zrobiło się tak naprawdę jeszcze tylko jeden raz. Na koniec przesłuchania, które trwało osiem godzin, poseł Arłukowicz zapytał szefa klubu PO o to, czy jego zdaniem do afery hazardowej w ogóle doszło. - Uważam, że nie, że afera byłaby wtedy, kiedy byłoby udowodnione. Ja tego nie przesądzam, bo jest kwestia państwa pracy, sprawozdania, które państwo przyjmiecie i wniosków, które tam się znajdą - odparł Schetyna.
Po chwili dodał jednak, że o aferze będzie można mówić wtedy, jeśli komisja udowodni przestępstwo i wskaże, że prawo rzeczywiście zostało złamane. - Na razie ze swojego zewnętrznego oglądu afery nie widzę - powtórzył.
Posłanka Kempa zwróciła szefowi klubu PO uwagę, że afery można dzielić na kryminalne i polityczne. Zapytała też, czy świadek nie uważa, że za to, co się stało, Platforma powinna "po ludzku" przeprosić Polaków. - Jeżeli dojdziemy do takiej sytuacji, że potwierdzi się to, o czym mówi np. PiS, że afera była, to uważam, że tak - odpowiedział były wicepremier. - Najpierw jednak należy całą sprawę wyjaśnić do końca - zaznaczył.
mac, ŁOs//mat
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP