"Nasz Dziennik" krytycznie odniósł się do wykluczenia z PiS Zbigniewa Ziobry. - Z partii wyrzucana jest osoba, która z PiS jest przez wyborców tej partii utożsamiana i obok prezesa Jarosława Kaczyńskiego pozostaje twarzą IV RP - stwierdza gazeta. I dodaje: - Dziś (PiS - red.) zdaje się wycinać sobie serce, a z samym tylko - nawet najtęższym - mózgiem trudno jest jakiemukolwiek organizmowi funkcjonować.
Gazeta w redakcyjnym komentarzu, który ukazał się w poniedziałek stwierdza, że "choć Zbigniewowi Ziobrze, Jackowi Kurskiemu i Tadeuszowi Cymańskiemu przysługuje jeszcze prawo odwołania od decyzji komitetu politycznego partii o wyrzuceniu z szeregów Prawa i Sprawiedliwości, to los europosłów zdaje się już przesądzony".
- Wielu wyborców PiS zadaje sobie pytanie, po co ten spór i o co właściwie chodzi. Bo tak jak nie do wyobrażenia jest PiS bez Jarosława Kaczyńskiego, tak też trudno sobie wyobrazić PiS bez Zbigniewa Ziobry. Pozwalając kiedyś odejść grupie posłów związanych z Markiem Jurkiem, a nie tak dawno wyrzucając parlamentarzystów, którzy później utworzyli PJN, Prawo i Sprawiedliwość obcięło sobie ręce. Dziś zdaje się wycinać sobie serce, a z samym tylko - nawet najtęższym - mózgiem trudno jest jakiemukolwiek organizmowi funkcjonować - pisze "Nasz Dziennik".
"PiS ma problem"
Według gazety, "PiS realnie się osłabia, decydując się na usunięcie ze swoich szeregów Zbigniewa Ziobry". Tym bardziej, że jak zastrzega "ND", nie ma mowy o różnicach programowych, które mogłyby być podłożem sporu między Kaczyńskim a Ziobro.
Gazeta wskazuje jednak, że PiS ma problem.
- Szóste z rzędu wybory - w których Prawo i Sprawiedliwość jako partia aspirująca do przejęcia władzy ustąpiła pierwszeństwa Platformie Obywatelskiej - pokazują jednak, iż PiS ma problem, i dały sposobność do podniesienia kwestii, czy i w jaki sposób PiS może jeszcze kiedyś wygrać wybory. Z jednej strony Zbigniew Ziobro, który z racji młodszego wieku może mieć inne, świeższe spojrzenie na zmieniającą się rzeczywistość, mówi o budowie szerokiej formacji, spekulując przy tym o możliwości dwóch wspierających się partii - jednej bardziej prawicowej i drugiej ulokowanej bliżej centrum sceny politycznej. Z drugiej Jarosław Kaczyński, który ze względu na swoją wieloletnią działalność polityczną dysponuje olbrzymim doświadczeniem, obiecuje zwycięstwo, prorokując powtórkę z wydarzeń na Węgrzech, gdzie obywatele niezadowoleni z rządów partii, która doprowadziła państwo na skraj bankructwa, skłonili się w stronę opozycji - pisze "ND".
Według gazety, "przekaz, który płynie dzisiaj ze strony Prawa i Sprawiedliwości, jest taki, iż to katastrofa w portfelach i garnkach Polaków, do której doprowadzą rządzący, spowoduje, iż PiS uzyska od wyborców mandat do rządzenia". - Otwarte pozostaje pytanie, czy jedynym pomysłem Prawa i Sprawiedliwości na wygranie wyborów jest czekanie - tak jak to się stało na Węgrzech - aby obywatele realnie doświadczyli gospodarczej katastrofy i w geście rozpaczy i dezaprobaty wobec działań partii rządzącej zagłosowali na jedyną dużą partię opozycyjną, która jako jedyna może być alternatywą dla rządzących - zastanawia się "ND".
I jednocześnie ocenia, iż "taktyka zmierzająca do wyczekiwania na gospodarczą katastrofę może okazać się jednak dla Prawa i Sprawiedliwości zdradliwa". - Katastrofa nie musi bowiem ujawnić się już podczas bieżącej kadencji - zaznacza gazeta.
"PiS umacnia się na stanowisku wiecznej opozycji"
Zdaniem "ND", u podstaw kolejnego rozłamu w PiS-ie mogą leżeć kwestie ambicjonalne, "tak Jarosława Kaczyńskiego, który w swoim PiS może być albo wszystkim, albo niczym, jak i Zbigniewa Ziobry, który być może chciałby za cztery lata stać się głównym konkurentem w walce o prezydenturę raczej Donalda Tuska niż Bronisława Komorowskiego".
Według gazety, "rozłam na samym początku kadencji daje czas Prawu i Sprawiedliwości na otrząśnięcie się po kolejnym ubytku krwi, ale też na okrzepnięcie. Prawo i Sprawiedliwość". I dlatego - według "ND" - "PiS chcąc najwyraźniej zminimalizować straty, postanowiło pozbyć się jedynie trzech niepokornych europarlamentarzystów, którzy z racji samej pracy w Brukseli byli jednak w znacznym stopniu odizolowani od bieżącej polityki wewnątrz kraju".
- Pozostałym "ziobrystom" - posłom, którzy Zbigniewa Ziobrę wspierali, a których wcześniej europoseł PiS wspierał w trakcie kampanii wyborczej, dając najwyraźniej czas na pójście po rozum do głowy. Jeśli po złożeniu odwołania od wykluczenia z partii decyzja o wyrzuceniu europosłów się uprawomocni, aby móc dalej skutecznie działać w polityce, ci będą jednak zmuszeni utworzyć własne ugrupowanie, dążąc zapewne do utworzenia klubu parlamentarnego - pisze "ND".
Gazeta choć zauważa, że wcześniejsze rozłamy nie spowodowały, że PiS zatonęło, to "trudno jednak stwierdzić, że eliminacja z szeregów PiS kolejnych polityków odbiła się na tej partii korzystnie". - Prawo i Sprawiedliwość systematycznie zdaje się bowiem umacniać, ale na wygodnym (?) stanowisku wiecznej i silnej opozycji, jednakże niezdolnej do rządzenia kiedykolwiek w przyszłości - podsumowuje sytuację w PiS "Nasz Dziennik".
Źródło: Nasz Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: Nasz Dziennik