Czterem posłom udało się w terminie zgłosić zdania odrębne do raportu z prac komisji hazardowej. Posłowie PiS są przekonani, że afera hazardowa miała miejsce, a do odpowiedzialności karnej powinni zostać pociągnięci premier Donald Tusk i szef jego kancelarii Tomasz Arabski, którzy "przekroczyli uprawnienia i nie dopełnili obowiązków". Szef komisji Mirosław Sekuła do działań prokuratury powodów nie widzi.
Posłowie PiS Beata Kempa i Andrzej Dera zawarli w załączniku do zdania odrębnego do raportu z prac tzw. hazardowej komisji śledczej zawiadomienie do prokuratury, w którym są zarzuty wobec premiera Donalda Tuska i szefa jego kancelarii Tomasza Arabskiego.
Posłowie PiS zarzucają premierowi i szefowi jego kancelarii, że "dopuścili się przestępstwa nadużycia władzy poprzez przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków". W uzasadnieniu do zawiadomienia podkreślili, że szef kancelarii premiera mimo braku kompetencji wydał zarządzenie dotyczące zadań osób zajmujących kierownicza stanowiska państwowe w KPRM.
Chodzi o uprawnienia, jakie Arabski przyznał sekretarzowi Kolegium ds. Służb Specjalnych Jackowi Cichockiemu. Szef KPRM w swoim zarządzeniu napisał, że Cichocki wykonuje "w szczególności zadania związane z realizowanymi przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów kompetencjami Prezesa Rady Ministrów dotyczącymi nadzoru i koordynacji działalności ABW, AW, CBA, SKW i SWW". Zdaniem posłów PiS, nie miał on do tego prawa.
Posłowie zwrócili uwagę, że takie działanie było w pewnym sensie wypełnieniem "luki", wynikającej z braku stosownych regulacji, których wydanie było obowiązkiem premiera Donalda Tuska.
PiS: była afera hazardowa
Posłowie Kempa i Dera wskazują też, że podczas prac nad nowelizacją ustawy o grach i zakładach wzajemnych, w okresie od lipca 2008 r. do października 2009 r., miał miejsce bezprawny lobbing.
Jak podkreślili w swoim zdaniu odrębnym Kempa i Dera, w przedsięwzięciach, które hazardowi biznesmeni Sobiesiak i Kosek podejmowali w ramach swojej bezprawnej działalności lobbingowej, pomagał im wydatnie Chlebowski.
"Niektóre zachowania Chlebowskiego, w tym stwierdzenia wypowiadane przez niego w trakcie rozmów telefonicznych prowadzonych z R. Sobiesiakiem, pozwalają uznać, że mamy do czynienia z podejrzeniem popełnienia przez Chlebowskiego przestępstwa nadużycia władzy" - napisali.
W dokumencie czytamy też, że przeciek o akcji mógł przede wszystkim nastąpić z Kancelarii Premiera. Zdaniem Kempy do przecieku doszło w następującej sekwencji: Mariusz Kamiński - Donald Tusk - Mirosław Drzewiecki - Marcin Rosół - Magdalena Sobiesiak - Ryszard Sobiesiak. - Była tu jednak duża nieostrożność premiera w postępowaniu i obejściu z tym materiałem - podkreśliła posłanka.
W raporcie posłów PiS znalazł się także spis uchybień, których - ich zdaniem - dopuścił się przewodniczący komisji Mirosław Sekuła. - Trzeba oddać tło, w jakich warunkach pracowała ta komisja - podkreśliła Kempa.
Sekuła wraca do swojego pierwotnego raportu
Mirosław Sekuła w swojej poprawce, przygotowanej wraz z posłem Urbaniakiem, twierdzi, że "całokształt postępowania Mariusza Kamińskiego (...) miał na celu dyskredytację premiera Donalda Tuska". Napisali też ponownie, że źródłem przecieku o akcji CBA nie była Kancelaria Premiera, ale właśnie samo Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Sekuła w projekcie raportu uznał m.in., że w sprawie tzw. afery hazardowej nie ma podstaw do zawiadomienia prokuratury, choć ocenił, że Zbigniew Chlebowski łamał standardy poselskie i - jak napisał - komisja "nie daje wiary" słowom Mirosława Drzewieckiego.
Z kolei w wersji ostatecznie przyjętej przez śledczych można przeczytać, że choć politycy PO nie brali udziału w nielegalnym lobbingu ws. ustawy hazardowej, to ich zeznania są momentami mało wiarygodne. Według raportu, źródłem przecieku o akcji CBA mogło być zarówno Biuro, jak i kancelaria premiera.
Arłukowicz: Chlebowski narzędziem lobbingu
Najbardziej krytyczny w stosunku do "bohaterów" tzw. afery hazardowej w swoim zdaniu odrębnym jest wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica). W swojej poprawce stwierdził, że Zbigniew Chlebowski, jako szef klubu PO i przewodniczący komisji finansów, był "narzędziem" do prowadzenia nielegalnego lobbingu na rzecz branży hazardowej.
Arłukowicz napisał również, że komisja nie daje wiary zeznaniom byłego szefa klubu PO odnośnie rozmów prowadzonych z przedstawicielami branży hazardowej. Ocenił, że w kontaktach z branżą hazardową Chlebowski przekroczył znacznie ramy działalności poselskiej, a obiecując swoim rozmówcom podejmowanie działań w związku z pracami legislacyjnymi nad ustawą hazardową umożliwiał im nielegalny lobbing.
Poseł wyraził zdanie, że kwestia przekroczenia uprawnień przez polityka PO, a także okoliczności jego znajomości z przedstawicielami branży hazardowej powinny być przedmiotem postępowania prowadzonego przez prokuraturę.
Zaznaczył, że ze stenogramów z podsłuchów wynika, że zlecane mu były przez branżę hazardową działania mające znamiona nielegalnego lobbingu. Zwrócił uwagę, że Chlebowski nie podejmował próby odmowy wykonywania poleceń (korzystnych dla branży hazardowej, a nie dla budżetu państwa) wydawanych mu przez Ryszarda Sobiesiaka i Jana Koska.
Poseł Lewicy stawia też w swoim zdaniu odrębnym tezę, że pismo z 30 czerwca 2009 r., w którym ministerstwo sportu rezygnuje z wprowadzenia do ustawy hazardowej dopłat, nie było "przypadkową pomyłką urzędniczą, ale działaniem, które zostało przeprowadzone zgodnie z planem".
- Materiał dowodowy będący w posiadaniu komisji wydaje się świadczyć o tym, że wycofanie się ministra Mirosława Drzewieckiego z dopłat w ustawie było działaniem świadomym(...) Pismo z 30 czerwca 2009 r.(...) jest dowodem na to, że postulaty branży hazardowej znajdowały swoje odzwierciedlenie w oficjalnych dokumentach najważniejszych urzędów państwowych, że branża hazardowa była w stanie wpłynąć na decyzje najwyższych urzędników w państwie - napisał Arłukowicz.
Stefaniuk: materiały do prokuratury
Zdanie odrębne udało się też zgłosić posłowi Polskiego Stronnictwa Ludowego Franciszkowi Stefaniukowi. Zwrócił on uwagę, że materiał z prac komisji powinien być przekazany w całości prokuraturze i Najwyższej Izbie Kontroli. - Niech się wreszcie zacznie profesjonalna procedura wyjaśniająca tę sprawę - zaapelował.
Stefaniuk zauważył też, że mimo poświęcenia przez komisję tak dużej ilości czasu kwestiom dopłat, to tak naprawdę nie ma rzetelnej analizy, czy ich wprowadzenie byłoby rzeczywiście korzystne dla budżetu państwa.
Co dalej z raportem?
Raport ze swoich prac komisja przyjęła w czwartek. Dokument po poprawkach nie satysfakcjonował jednak nikogo, łącznie z autorem jego projektu - szefem komisji Mirosławem Sekułą z Platformy Obywatelskiej.
Jeszcze w czwartek posłowie wskazywali na niespójności tekstu. Opozycja określiła go mianem kompromitującego i skandalicznego. "To skandal i arogancja władzy" - określiło propozycję Sekuły Prawo i Sprawiedliwość.
Posłowie zgłosili cztery zdania odrębne do raportu, przygotowanego przez komisję. Zdania odrębne zawierają odmienne stanowisko, co do całości albo części stanowiska komisji. Zamieszcza się je w sprawozdaniu komisji. Sejm nie przeprowadza głosowania nad sprawozdaniem komisji.
Sekuła zapowiedział, że jeszcze w piątek podpisze raport z prac śledczych wraz z dołączonymi do niego czterema zdaniami odrębnymi i przekaże dokumenty marszałkowi Sejmu Grzegorzowi Schetynie.
Źródło: PAP