Uratowany przez załogę statku Baltica pies miał trafić do swoich właścicieli. Okazało się jednak, że to była pomyłka, a potencjalni właściciele odnaleźli już swojego psa. Kundel z kry zostanie zaś... wilkiem morskim.
Od początku chciała tego załoga statku, która uratowała zwierzę, dryfujące kilka dni na wiślanej krze. Gdy dowiedzieli się niedawno, że pies wróci do właścicieli wcale nie byli zadowoleni. Odetchnęli więc z ulgą, gdy zapadła decyzja, że pies zostaje na statku.
- Mimo, że panowie to są wilki morskie, konkretni mężczyźni, w przypadku psa wykazali się sercem przeogromnym. A widzę, że łezki w oku także się kręcą i mają dużo serducha dla niego.
Gratulacje pałacowe
Do przekazania kundelka właścicielom miało dojść we środę. Tak się jednak nie stało. - Okazało się, że państwa pies się odnalazł. W śnieżycę przygarnęli go sąsiedzi - powiedziała Ewa Baradziej-Krzyżankowska z Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni.
Tymczasem losem psa zainteresowało się wielu Polaków, także za granicą. Załoga statku i Morski Instytut Rybacki w Gdyni dostała wiele maili i telefonów z propozycją adopcji. Zwierzęciem zainteresował się nawet prezydent, która wysłał podpisany własnoręcznie list z podziękowaniem za uratowanie zwierzaka.
Ale psina na pewno nie trafi do pałacu prezydenta, nie spędzi też życia na kanapie w mieszkaniu. Taką decyzję podjęli członkowie Morskiego Instytutu, IMiGW i załoga statku. - Pies zostaje wcielony w poczet załogi - powiedziała Baradziej - Krzyżankowska dodając, że jeżeli dobrze zniósł tyle dni na krze, to musi być wilkiem morskim.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24