- Papier na to, że 14 września zarząd PZPN i jego prezes podadzą się do dymisji jest. Wszystko zostało zapisane w protokole z ostatniego posiedzenia zarządu i jest za dużo świadków, żeby to mogło zniknąć - mówił w "Kropce nad I" Mirosław Drzewiecki. Minister "ma już w głowie" nawet kilka nazwisk potencjalnych następców Listkiewicza.
Kto mógłby zostać nowym prezesem PZPN-u? Według szefa MSWiA Grzegorza Schetyny "kandydatem idealnym" byłby Kazimierz Marcinkiewicz. Jest tylko jeden szkopuł: byłego premiera takie stanowisko nie interesuje. A kto w walce o fotel szefa związku jest faworytem ministra sportu?
Świetny kibic - świetny prezes?
Drzewiecki przyznaje, że Marcinkiewicz rzeczywiście byłby dobrym kandydatem. I nie przeszkadza nawet szczególnie to, że z piłką nożną ma on niewiele wspólnego. - Jest przecież świetnym kibicem i organizatorem, a to w takiej strukturze jak PZPN niezwykle cenne - przekonywał w "Kropce nad I" minister. Ujawnił też, że ma kilka nazwisk na ewentualnych następców Michała Listkiewicza, ale nie chciał uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć o kogo chodzi: - Nazwisko mojego faworyta podam dopiero jak ustalę to z nim.
Drzewiecki nie zgodził się z twierdzeniem, że na wybór prezesa związku i tak nie będzie miał rzeczywistego wpływu, bo głosować będą delegaci. - Nie narzucę następcy, ale będę mógł się pojawiać na spotkaniach z delegatami i tłumaczyć jaka jest filozofia ministerstwa - tłumaczył.
"Papier jest, ale nie w moim biurku"
Minister jeszcze raz podkreślił, że jego zdaniem to właśnie dotychczasowy zarząd i jego prezes są odpowiedzialni za rozkwit korupcji w polskiej piłce. Pytany, czy nie denerwuje go "naiwność Michała Listkiewicza", który na zjeździe PZPN-u przekonywał, że nie zdawał sobie sprawy z rozmiarów korupcji w polskim futbolu, Drzewiecki odparł: - Nie jestem od tego żeby się denerwować, tylko żeby reagować. Chcę przeciąć to, co jest złego w polskiej piłce. A za to zło odpowiedzialność ponosi zarząd i prezes. Stąd moje nawoływanie o dymisję - mówił.
Ale czy rzeczywiście można mówić o dymisji zarządu i Listkiewicza, skoro nikt nie widział żadnego dokumentu, który miałby to potwierdzać? Zdaniem gościa Moniki Olejnik "tak", bo "dymisja jest na piśmie". Pytany przez prowadzącą, czy to pismo znajduje się u niego w biurku, Drzewiecki odpowiedział: - To wszystko jest zapisane w protokole z posiedzenia zarządu (sobota, 12 kwietnia - red.). Jest za dużo świadków, żeby to mogło zniknąć - mówił.
O korumpujących i korumpowanych…
Mirosław Drzewiecki z optymizmem spogląda w przyszłość, bo liczy, że wybory nowych władz związku uzdrowią polską piłkę. To co wydarzyło się podczas niedzielnego zjazdu było pierwszym krokiem do tego, żeby w polskiej piłce było lepiej. Minister odrzuca też zarzuty, że wybory wcale nie muszą przynieść przełomu, bo wybierać nowego prezesa będą „starzy baronowie”.
– To nieprawda, że będą wybierali ci sami działacze, co zawsze. To będą wybory oddolne i wybierać będą „ludzie na dole”, którzy się składają na okręgowe związki. Baronów będzie mało. Nie wierzę, żeby inni działacze nie wyciągnęli wniosków z tego, że tamci dali ciała – mówił.
Drzewiecki podkreślił też po raz kolejny, że jest zwolennikiem tego, aby każdy człowiek, który był zamieszany w korupcję w polskim futbolu odpowiedział za to. - Nawet jeśli dowody pojawią się za trzy, cztery lata ci ludzie mają być eliminowani – podkreślał. Dodawał, że „kluby trzeba degradować w momencie gdy okaże się, że wynik meczu został ustalony pod stołem, a nie na boisku”. – To było robienie balona ze wszystkich kibiców – zaznaczał minister sportu.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24