"Lekarze przepraszają pacjentów za niedogodności związane z wystawianiem recept. Sytuacja ta jest wynikiem wprowadzenia przez Bartosza Arłukowicza Ministra Zdrowia absurdalnych przepisów nakładających na lekarzy obowiązki urzędników NFZ" - ulotki o takiej treści w poniedziałek będą wręczać pacjentom medycy. Tłumaczą w niej, dlaczego biorą udział w proteście pieczątkowym.
Lekarze w ulotce odpierają zarzuty, iż nie alarmowali, że ustawa jest bublem prawnym. "To nieprawda. Już w maju wysłaliśmy pierwszy list (z podpisami kilkunastu tysięcy lekarzy), do minister zdrowia Ewy Kopacz, informując, że ustawa wprowadza bałagan i złe rozwiązania w ochronie zdrowia" - przekonują.
I dodają: "Pomijamy oczywiście fakt, że rozporządzenie i lista leków zostały opublikowane na ostatnią chwilę. Komplet dokumentów był dostępny dokładnie 30 grudnia o 23.10 - nikt nie miał szansy z nimi się zapoznać."
"Lekarze punktują ustawę"
Medycy w sześciu punktach wyjaśniają przyczyny swojego protestu. M.in. tłumaczą pacjentom, że muszą mieć pewny dowód ubezpieczenia, a taki w Polsce nie istnieje, bo "cały czas jest wprowadzany, od 2004 roku".
W tym całym zamieszaniu z dokumentami mamy jeszcze mieć czas zbadać pacjenta i pomyśleć jak go leczyć. fragment ulotki
Krytykują fakt, że muszą sprawdzać, czy lek, który przepisują jest zarejestrowany w danej chorobie. "Niby wszystko w porządku, ale tylko leki oryginalne mają pełną rejestrację. Zamienniki już nie. Dlaczego? Bo każda zarejestrowana choroba kosztuje. A wcześniej nikt o to nie dbał czy rejestracja jest, czy nie, bo i tak stosowano tą samą substancję" - piszą.
Zwracają także uwagę, że na bieżąco muszą sprawdzać obwieszczenie na stronie ministerstwa zdrowia. "Co to oznacza? Codziennie przed pracą będziemy musieli przejrzeć listę kilku tysięcy preparatów, żeby zobaczyć, czy nic nowego nie doszło. Jeśli zapiszemy lek ze starej listy nie wiedząc, że dziś rano wyszła nowa, zostaniemy ukarani" - przekonują.
"Urzędnicy od... siedmiu boleści"
W ostatnim punkcie podnoszą od początku podkreślany przez nich problem. "W tym całym zamieszaniu z dokumentami mamy jeszcze mieć czas zbadać pacjenta i pomyśleć jak go leczyć. A później sprawdzić, czy urzędnik z NFZ nam na to pozwoli, bo może nasza wiedza i publikacje naukowe nie wystarczą i dostaniemy karę" - piszą.
"Mamy nadzieję, że politycy zrozumieją wreszcie, że lekarze są od leczenia, a urzędnicy od … siedmiu boleści. SZANOWNI PACJENCI – PROSIMY, ZROZUMCIE NAS… Lekarze" - kończą swój list protestujący (pisownia oryginalna).
Mimo porozumienia protest trwa dalej
W minioną środę po rozmowach lekarze i aptekarze podpisali wstępne porozumienie z Ministerstwem Zdrowia w sprawie przepisów refundacyjnych. Resort zdrowia zapowiedział, że po zawieszeniu protestu w trybie pilnym zainicjuje nowelizację ustawy refundacyjnej. Ministerstwo ma też dokonać zmian w rozporządzeniu dotyczącym recept, m.in. przez usunięcie konieczności wypisywania na nich poziomu refundacji dla leków objętych jednym poziomem finansowania.
Przedstawiciele Porozumienia Zielonogórskiego i OZZL zapowiedzieli jednak, że przed wprowadzeniem zmian nie przerwą prowadzonego od 1 stycznia protestu.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24