To nie chęć zmiany konstytucji, tylko okazja do pewnej naukowej dyskusji - tłumaczył swojego szefa Andrzej Duda, minister w Kancelarii Prezydenta. Lech Kaczyński zaproponował nieoczekiwanie, że kadencja głowy państwa powinna trwać siedem lat. - To ogórkowa, letnia sensacyjka - nie ma wątpliwości Andrzej Halicki z PO.
- List ten był przygotowany na zjazd najwybitniejszych specjalistów doktryny prawa konstytucyjnego. To był tylko głos w naukowej dyskusji - powiedział TVN24 Andrzej Duda.
W liście skierowanym na sobotni zjazdu Katedr i Zakładów Prawa Konstytucyjnego Lech Kaczyński napisał, że "warto rozważyć możliwość wprowadzenia dłuższej, na przykład właśnie 7-letniej kadencji Prezydenta RP, przy jednoczesnym wykluczeniu możliwości ponownego wyboru tej samej osoby na ten urząd".
Minister Draba, który na zjeździe odczytywał list prezydenta, tłumaczył w TVN24, że "nie sądzi", iż prezydent chciałby zmieniać konstytucję. - Prezydent, jako osoba, która wiele lat piastowała funkcję profesora nadzwyczajnego, wykorzystał nadarzającą się okazję do wzięcia udziału w naukowej dyskusji - mówił Draba. - Prezydent przedstawił swój pogląd i dał specjalistom kolejny temat do dyskusji - ocenił minister.
"To ogórkowa, letnia sensacyjka"
- To ogórkowa, letnia sensacyjka wypuszczona, by przykryć niedoskonałości pracy kancelarii - ocenił w TVN24 Andrzej Halicki z PO. Poseł przyznał, że "wymagana jest poważna dyskusja na temat ustroju Polski", ale "te dwa, czy trzy zdania" to raczej prowokacja intelektualna.
Entuzjastą zaproponowanego przez prezydenta rozwiązania nie jest Ryszard Kalisz z SLD, który pracował nad obecną konstytucją. Według niego, "dzisiejsze rozwiązanie jest optymalne", a pięć lat to tyle, by dobrze pracować i swoją dobrą pracą zarabiać na poparcie społeczne. - Osoba, która nie musiałaby walczyć o reelekcję, mogłaby nic nie robić, siedzieć i patrzeć się w sufit - ocenił Kalisz.
Mariusz Błaszczak z PiS powiedział zaś, że propozycję prezydenta traktuje jako "luźną propozycję zgłoszoną na spotkaniu z naukowcami". - Akurat ta sprawa nie należy do głównych, jakie należy zmieniać, ale oczywiście trzeba nad nią dyskutować - stwierdził rzecznik klubu PiS.
Konstytucjonalista: Idziemy w innym kierunku
- Aby przedłużyć kadencję prezydenta, trzeba zmienić konstytucję - zauważył Piotr Winczorek, konstytucjonalista z UW. - Nie bardzo mi chce się wierzyć, że pan prezydent propozycję tę odnosi do siebie samego. Sądzę, że miałaby ona być realizowana odnośnie przyszłych prezydentur, po zakończeniu kadencji Lecha Kaczyńskiego - mówił Winczorek. Konstytucjonalista dodał, że "pomysł być może jest dobry, bo dłuższa kadencja bez jej przedłużenia daje pewną swobodę i przenosi prezydenta ponad poziom bieżących walk politycznych". Winczorek zauważył jednak, że we Francji, gdzie kadencja prezydenta trwała siedem lat, zdecydowano się skrócić panowanie głowy państwa do pięciu lat. - Idziemy w innym kierunku niż kraj, na którym chciałby wzorować się PiS - spuentował Winczorek.
"Poczucie znużenia wyborców"
Suchej nitki na prezydenckim pomyśle nie pozostawił dr Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista. Jego zdaniem, bezpieczniejszym rozwiązaniem jest powierzenie decyzji wyborcom, czy nadal utożsamiają się z prezydentem.
- Prezydent wybrany na siedmioletnią kadencję i mający pewność, że nie będzie się mógł ubiegać o ponowny wybór nie ma poczucia związania z poglądami wyborców, zatem nie musi się liczyć ze stanowiskiem opinii publicznej, może działać całkowicie wbrew niemu, nie naruszając oczywiście konstytucji ani ustaw - mówił prawnik. - Zwalniamy go z tego, żeby się starał o względy wyborców - dodał.
Według konstytucjonalisty, przy siedmioletniej kadencji prezydenta może też narastać "poczucie znużenia wyborców". "Ten prezydent, któremu się przytrafi mniejsza popularność, będzie sprawował ten urząd traktując go jako trudną pracę, którą się wykonuje, w takim poczuciu niezrozumienia ze strony współobywateli" - przekonywał.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24