Mieszkaniec Łodzi zginął w pożarze mieszkania, jaki wybuchł w nocy z niedzieli na poniedziałek. Przyczyną wybuchu ognia była najprawdopodobniej awaria instalacji gazowej.
Pożar wybuchł w jednym z mieszkań. Kiedy mieszkańcy budynku zorientowali się w sytuacji, natychmiast zaczęli próbować gasić ogień, ale dym był jednak tak gęsty, że nie byli w stanie zrobić tego o własnych siłach.
Mężczyznę, leżącego na podłodze znalazła jego siostra. - Wyszedłem z mieszkania a tu dym, próbowaliśmy wejść tam, ale nie mogliśmy, bo za dużo było czadu i zaczęliśmy lać wodę. Przybiegli sąsiedzi i żona wdepła na niego, on leżał na podłodze, chciał się widocznie wydostać - relacjonuje szwagier zmarłego.
Lokatorzy natychmiast wynieśli mężczyznę z mieszkania. Straż pożarna, która wkrótce pojawiła się na miejscu, rozpoczęła reanimację, jednak było już za późno, aby go uratować.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24