Sąd odroczył proces, jaki Jarosław Kaczyński wytoczył Stefanowi Niesiołowskiemu. Poszło o stwierdzenie wicemarszałka, jakoby głośną książkę "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" napisano pod dyktando Kaczyńskiego. Prezes PiS chce przeprosin i odszkodowania na cele społeczne. - Pana Kaczyńskiego nie zamierzam nigdy przepraszać - mówił przed salą sądową Niesiołowski. - Obraża mnie pisanie nieprawdy - ripostował prezes PiS.
Główni bohaterowie sporu, nie bez emocji, wypowiadali się przez rozpoczęciem procesu w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga. - Uznałem za stosowne powiedzieć to co powiedziałem – mówił przed salą sądową Stefan Niesiołowski. Wicemarszałek Sejmu podkreślił ponownie, że "za nagonką na Wałęsę stoi Kaczyński" i stwierdził, że "pana Kaczyńskiego nie zamierza nigdy przepraszać".
Dostało się również i prezydentowi. Niesiołowski podkreślił, że jego celem jest wyeliminowanie z polskiej polityki "zarówno jednego jak i drugiego" Kaczyńskiego. – Robią bardzo wiele zła – ocenił wicemarszałek.
O wiele spokojniejszy był natomiast prezes PiS. - Obraża mnie pisanie nieprawdy i twierdzenie, że organizuję pisanie książek przeciwko moim przeciwnikom politycznym. Niczego takiego nigdy nie robiłem – podkreślił.
Rozpoczęty we wtorek proces odroczono do 26 maja, kiedy ma się odbyć przesłuchanie powoda i pozwanego.
Niesiołowski musi dowieść, że mówił prawdę
Nie rozmawiałem z Jarosławem Kaczyńskim, od kiedy w 2007 r. Cenckiewicz zaproponował mi współpracę w napisaniu książki. Piotr Gontarczyk
Niesiołowski, który wnosi o oddalenie pozwu, mówił, że potrafi udowodnić, iż "bez polityki PiS książka o Wałęsie by nie powstała". Dodawał, że dziwi go, że w politycznej dyskusji idzie się do sądu, zamiast polemizować publicystycznie. Zgodnie z prawem, pozwany - by nie przegrać procesu o ochronę dóbr osobistych - musi dowieść sądowi, że mówił prawdę lub przynajmniej, że działał w interesie publicznym i dlatego jego działanie nie było bezprawne.
Kaczyński "normalnie nie reaguje na słowa wicemarszałka Sejmu"
J. Kaczyński powiedział dziennikarzom, że świadkowie nie potwierdzili "nieprawdziwych i obraźliwych tez" Niesiołowskiego, które godziły nie tylko w niego, ale i autorów "rzetelnej książki, która mówi o niemiłej, także dla niego, prawdzie". Dodał, że normalnie nie reaguje na słowa wicemarszałka Sejmu, bo "nie uważa, żeby to była osoba na tyle istotna". Zaprzeczył, by taki proces jak ten, mógł grozić wolności słowa, bo to "nagonka na tę książkę jest zagrożeniem dla wolności".
Autorzy książki: Kaczyński nie wpływał
- Jarosław Kaczyński nie miał żadnego wpływu na naszą książkę o Lechu Wałęsie - zeznali jej autorzy Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk. - Nie rozmawiałem z Jarosławem Kaczyńskim, od kiedy w 2007 r. Cenckiewicz zaproponował mi współpracę w napisaniu książki - zeznał Gontarczyk, dziś wiceszef pionu lustracyjnego IPN. Dodał, że wcześniej poznał J. Kaczyńskiego, gdy w IPN realizował jego wniosek o dostęp do akt. Zapewnił, że nie było "żadnych sugestii" z kręgów PiS co do książki, "która w każdym czasie spotkałaby się z atakiem".
Cenckiewcz zeznał, że nigdy nie rozmawiał z J.Kaczyńskim o książce, a "okres rządów PiS nie miał wpływu na nią". Cenckiewicz dodał, że kontaktował się służbowo z J. Kaczyńskim jako wiceszef komisji likwidacyjnej WSI.
Szef IPN: Jarosław Kaczyński bez wpływu na książkę
Zeznania złożył również prezes IPN. Jak oświadczył Janusz Kurtyka, Jarosław Kaczyński nie miał wpływu na powstanie książki „SB a Lech Wałęsa”. Choć jak przyznał, miał kontakty służbowe z prezesem PiS, jako premierem. I rozmawiał z nim na temat książki, gdy już powstawała. Zastrzegł jednak, że nie pamięta szczegółów tej rozmowy, bo wątek tej książki był w niej "marginalny", ale jak zapewnił ówczesny premier niczego nie sugerował. Pytał natomiast – jak zeznał Kurtyka - czy książka w ogóle wyjdzie.
Jego zdaniem, Kaczyński nie wiedział wtedy, co szczegółowo będzie w książce. - IPN nie będzie ustępował przed naciskami ani też nie będzie próbował odgadywać życzeń politycznych. Tak samo było i w przeszłości - oświadczył Kurtyka. Dodał, że książka powstawała przez ok. pięć lat, a on sam ocenia ją "bardzo wysoko".
Jego zdaniem bowiem, IPN do 2005 r. "raczej unikał spraw niezwykle ważnych dla narodu z lat 70. i 80." - Od lat 90. ważnym elementem debaty publicznej jest fakt, że na początku lat 70. SB traktowała Wałęsę jako tajnego współpracownika" - dodał prezes IPN.
Przeprosiny i 10 tysięcy
Kaczyński chce, by Niesiołowski przeprosił go za bezprawne naruszenie jego dobrego imienia. Ułożony przez prezesa PiS tekst przeprosin brzmi: "Oświadczam, że teza jakoby książka autorstwa Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka pod tytułem "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" została napisana na polecenie pana Jarosława Kaczyńskiego jest nieprawdziwa i nieuprawniona".
Oświadczam, że teza jakoby książka autorstwa Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka pod tytułem "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" została napisana na polecenie pana Jarosława Kaczyńskiego jest nieprawdziwa i nieuprawniona Ułożony przez prezesa PiS tekst przeprosin
Główne tezy wspomnianej książki mówią o tym, że w początkach lat 70. Wałęsa był agentem SB o kryptonimie "Bolek", a potem niszczył dokumenty na ten temat.
Polityk PO miałby też przeprosić za "nieuprawnione i nieprawdziwe" sformułowanie, iż Kaczyński wykorzystując swoją pozycję miał wpłynąć na powstanie i treść książki, "w akcie politycznej zemsty, w celu zdyskredytowania swoich przeciwników politycznych".
Według pozwu, Niesiołowski miałby na swój koszt zamieścić przeprosiny w "Gazecie Wyborczej" i w TVN24 – czterokrotnie tego samego dnia i wysłać Kaczyńskiemu własnoręcznie sporządzone albo drukowane oświadczenie tej samej treści. Prezes PiS chce też, by sąd zobowiązał Niesiołowskiego do wpłaty 10 tys. zł na rzecz Polskiej Akcji Humanitarnej.
Zgodnie z prawem, pozwany - by nie przegrać procesu o ochronę dóbr osobistych - musi dowieść sądowi, że mówił prawdę lub przynajmniej, że działał w interesie publicznym i dlatego jego działanie nie było bezprawne.
Niesiołowski: Nie boję się
Wicemarszałek procesu się nie boi. Jak mówił w październiku w TVN24, nie sądzi żeby przegrał. - Myślę, że potrafię udowodnić, iż bez polityki PiS-u książka o Wałęsie by nie powstała. Przecież Kaczyński utożsamia się z tezą z tej książki: atakował, szkalował i poniżał byłego prezydenta - stwierdził polityk PO.
Jego zdaniem to, że w politycznej polemice sięga się po sądowe pozwy, świadczy o bezradności PiS-u. – Te żądania (w pozwie – red.) są zbyt daleko idące. To co robi pan Kaczyński to próba ograniczenia dyskusji przy pomocy sądu – ocenił Niesiołowski. I podkreślił: - Nie widzę w tym, co powiedziałem żadnych elementów znieważenia.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot. PAP/Tomasz Gzell