- Przebadaliśmy kilkaset próbek z miejsca katastrofy. Nie stwierdziliśmy obecności materiałów wybuchowych, toksycznych i radioaktywnych - mówi tvn24.pl Roman Jóźwik, dyrektor Wojskowego Instytutu Chemii i Radiometrii, którego eksperci badali szczątki wraku Tupolewa krótko po katastrofie.
Wtorkowa "Rzeczpospolita" napisała, że polscy pirotechnicy znaleźli ostatnio na wraku tupolewa w Smoleńsku ślady materiałów wybuchowych - trotylu i nitrogliceryny.
Prokuratura wojskowa zdementowała te doniesienia. Nie wykluczyła jednak całkowicie istnienia śladów materiałów wybuchowych i zaleciła czekać na wyniki badań laboratoryjnych. Polscy prokuratorzy przebywający we wrześniu tego roku w Smoleńsku pobrali z miejsca katastrofy, w tym także z wraku, około 200 próbek.
To pierwszy raz, kiedy prokuratura bada szczątki wraku. Wcześniej ekspertyzę w tej sprawie na zlecenie Prokuratury Wojskowej wykonał jedynie Wojskowy Instytut Chemii i Radiometrii. Wyniki ekspertyz przekazał prokuratorom 18 czerwca 2010 roku. W opinii czytamy: "Biegli nie stwierdzili także obecności materiałów wybuchowych takich jak: dinitrotoluenu, nitroglikolu, nitrogliceryny, trinitrotoluenu, heksogenu, oktogenu oraz pentrytu".
"Nie znaleźliśmy śladów materiałów wybuchowych"
- Pobraliśmy kilkaset próbek z miejsca katastrofy, w tym z części samolotu oraz odzieży ofiar - powiedział tvn24.pl dyrektor Instytutu Roman Jóźwiek.
Dodał, że Instytut wykorzystuje w swoich badaniach najnowsze dostępne techniki ekspertyz.
- W badanych próbkach nie było żadnych śladów materiałów wybuchowych, takich jak nitroglikol, nitrogliceryna, trotyl, heksagen, oktogen - podkreślił Jóźwik.
We "Wstajesz i wiesz" w TVN24 wyjaśnił, że badania zostały przeprowadzone w Polsce w kwietniu i maju 2010 r., czyli niedługo po katastrofie.
Jak powiedział, nie wierzy w "takie sensacje", aby - jak pisała "Rz" - na urządzeniach pomiarowych zabrakło skali, bo takie było nagromadzenie na wraku materiałów wybuchowych.
Pytany, dlaczego na ostateczne wyniki wraku, jak powiedziała prokuratura, trzeba czekać jeszcze pół roku, odpowiedział, że "to jest sprawa polityczna, a nie techniczna". - My się w politykę nie bawimy (...), jeśli komuś taka wersja pasuje, to jest już problem tego kogoś - zaznaczył.
Wcześniej dwie ekspertyzy wykonała strono Centrum Ekspertyz Kryminalistycznych MSW Federacji Rosyjskiej. Pierwszą ekspertyzę wykonano 12 kwietnia, wykorzystując próbki do badań pobrane z części samolotu znajdujących się na miejscu katastrofy. Z jej treści wynika, iż nie ujawniono obecności materiałów wybuchowych.
Autor: jk//mat / Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Komisja Badania Wypadków Lotniczych