Po swoim wpisie na Twitterze, krytykującym PiS, poseł Paweł Poncyljusz w rozmowie z "Polską" stwierdził, że prezesa Jarosława Kaczyńskiego widziałby raczej na "honorowym" stanowisku, a władzę w partii przekazałby kobietom. Na pytanie, czy widzi w swoim politycznym szefie "iskrę bożą" odpowiada jednak bez namysłu. - Na pewno tak - mówi.
W marcu poseł zaskoczył swoim wpisem na popularnym portalu społecznościowo-informacyjnym. "Kongres potwierdził schyłek. Szkoda PiS-u" - napisał.
"Gracje" z Kowalem
Potem w wypowiedziach zwracał uwagę, że Jarosławowi Kaczyńskiemu brakuje konkurencji w partii. - Jeśli nie dojdzie do przegrupowań, nie nastąpi zmiana taktyki, to po prostu nam się wojsko samo rozejdzie. Ci sierżanci, którzy mają zagwarantowane pierwsze miejsca na listach, mogą się czuć w miarę spokojnie. Ale zaraz okaże się, że oni nie mają kim dowodzić. Stają się wyłącznie chłopcami do biegania z karabinem po lesie, bez żadnych podwładnych. Naprawdę boję się, żeby po wyborach nie został z PiS-u 40- czy 50-osobowy klub - martwi się w rozmowie z "Polską".
- Chciałbym, żeby na pierwszej linii byli Grażyna Gęsicka, Joanna Kluzik-Rostkowska, Aleksandra Natalli-Świat, Paweł Kowal. To są osoby, dzięki którym PiS trudniej oceniać jednoznacznie - dodaje.
Nie chce go wysłać w kibitce do Sulejówka, ale widzę go jako kogoś takiego, kim był Wiesław Chrzanowski dla ZChN-u poncyliusz
Prezesa Kaczyńskiego na zesłanie polityczne nie wysyła. - Nie chcę go wysłać w kibitce do Sulejówka, ale widzę go jako kogoś takiego, kim był Wiesław Chrzanowski dla ZChN-u - mówi, a na pytanie "To pociąg do Sulejówka już jedzie?" odpowiada: "Tam są akurat szerokie tory".
A słupki rosną
Bez dotychczasowego prezesa partii sobie jednak nie wyobraża. - Bez Kaczyńskiego nasza partia będzie miała problem, żeby przeżyć. On jest jej spoiwem, dzięki niemu mieszczą się w niej różne nurty, jesteśmy dość szerocy światopoglądowo, programowo. Są zwolennicy prywatyzacji, zdecydowani przeciwnicy, ludzie, którzy bardzo blisko żyją z Kościołem i tacy, którzy chodzą od okazji do okazji. Problem polega na tym, że my tej wielonurtowości nie pokazujemy - mówi, choć w jego zejściu z pierwszej linii upatruje szanse na większą popularność PiS-u.
- Kiedy on zszedł z pierwszej linii strzału, to mieliśmy już notowania ponad 30 procent. Mnie się bardziej podoba, kiedy nasza retoryka jest spokojniejsza - zauważa.
Zdaniem Poncyljusza o utracie "iskry bożej" mowy być nie może. - On bardzo dobrze diagnozuje sytuację - ocenia.
"Może bomba wybuchnie"
Nawiązując do ewentualnego ubiegania się przez Lecha Kaczyńskiego o reelekcję, Poncyljusz stwierdził: - Jeśli nie wystartuje, to szanse na zwycięstwo PiS-u w tych wyborach prezydenckich są jeszcze mniejsze. Ale na razie w PiS-ie nikt o tym nie mówi.
Ale jak zastrzegł, wszystko może się zdarzyć. - Może bomba wybuchnąć. Albo spadnie zabłąkany pocisk na moje biurko poselskie - mówił.
Poseł przyznał ponadto, że gdyby obecny prezydent nie wystartował, dla PiS-u byłby to duży kłopot. Dopytywany, czy sytuacja rodzinna może wpłynąć na decyzję Lecha Kaczyńskiego, powiedział: - Przecież gdy ktoś z najbliższych zachoruje, przewraca się cały świat. Dla prezydenta priorytetem jest dziś zdrowie mamy i widać to w codziennych działaniach prezydenta. To zmienia tryb pracy.
Źródło: "Polska The Times"