Mieli pistolet, białe rękawiczki i gorące postanowienie natychmiastowego wzbogacenia się. Idąc "na robotę" zapomnieli tylko o jednej rzeczy...
- Napastnicy cały czas krzyczeli k... otwieraj drzwi! - opowiada Daniel Leszczyński, właściciel pechowego kantoru w Wilkowie na trasie z Poznania do Berlina.
Bandyci wpadli do jego firmy o czwartej nad ranem, kiedy pracownik robił śniadanie - pora idealna na napad. Przygotowani byli całkiem nieźle: mieli broń, a także białe rękawiczki po to, by nie zostawić żadnych śladów.
Nie wszystko poszło według planu
- Jeden był bardziej pewny siebie, drugi tak nie bardzo, jeden był tak nawet agresywny - opowiada pracownik kantoru Tomasz Korytek, który nie ukrywa, że był przerażony.
Na szczęście bandyci wykazali się brakiem profesjonalizmu i determinacji. Tak długo siłowali się z drzwiami, które prowadziły do upragnionych pieniędzy, że kasjer zdążył włączyć alarm. Z pustymi rękoma, bez żadnego łupu, napastnicy musieli zrezygnować. Uciekli.
Zapomnieli kominiarek
Najzabawniejszy w całej tej groźnej sytuacji jest jednak fakt, że niedoszli złodzieje... nie zasłonili sobie twarzy. Nagranie z kamery przemysłowej trafiło w ręce policji, a za bandytami rozesłano już list gończy.
Policja wierzy, że dzięki niedbalstwu napastników uda się ich wcześniej złapać, a właściciel kantoru przyznaje, że napad dał mu wiele do myślenia. - Po zaistniałej sytuacji zauważyliśmy, że jeszcze mamy kilka minusów i zrobimy jak najszybciej poprawki w kantorze - zapewnia Daniel Leszczyński.
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24