- Polityka to sztuka nie tylko racji i argumentów, ale i emocji - powiedział Aleksander Smolar. Odniósł się w ten sposób do wystąpienia Donalda Tuska i jego reakcji na "aferę taśmową". - Premier był mistrzem reagowania na emocje milionów ludzi. Był. Do tej pory - dodał Tomasz Nałęcz. Goście "Faktów po Faktach" stwierdzili, że w tej sytuacji bardzo dużo będzie zależało od ludzkich emocji i oceny sytuacji przez opinię publiczną.
"Aferę taśmową" niektórzy porównują do "afery Rywina. Tomasz Nałęcz już na początku rozmowy zaznaczył jednak podstawowe "niepodobieństwo". - W aferze Rywina wiedzieliśmy, kto nagrał i po co nagrał. Tutaj, przy wszystkich znakach zapytania, najważniejsza jest odpowiedź na pytania: kto i po co nagrał, i dlaczego dopiero teraz te nagrania opublikował? - stwierdził były szef komisji ds. afery Rywina.
"O co w istocie chodzi?"
Aleksander Smolar z Fundacji Batorego podkreślił, że tym razem "mamy do czynienia z bardzo wysokimi urzędnikami". - W ich tle jest problem koniunktury, losów wyborów i ewentualnej zmiany politycznej. To, co jest wspólnym mianownikiem dla obu spraw, to to, że społeczeństwo podgląda inną rzeczywistość - zaznaczył drugi gość "Faktów po Faktach".
- To jest niebezpieczne, gdy redukuje się politykę i całą sprawę do poziomu anegdotycznego, do wulgarnego języka, a nie do pytania: o co w istocie chodzi - dodał.
"Polityka to sztuka nie tylko racji i argumentów, ale i emocji"
Smolar odniósł się także do wystąpienia Donalda Tuska, który według niego zbagatelizował problem. - To wystąpienie było technicznie znakomite. Ale został popełniony istotny błąd - celem premiera było zbagatelizowanie spawy - stwierdził profesor. Według niego "wiele elementów tej sprawy zostało rozdmuchanych. Dlatego, że polityka to sztuka nie tylko racji i argumentów, ale i emocji". - Premier powinien podkreślić, że zaszły rzeczy niedopuszczalne, ale rozumiem, że jego celem było normalizowanie sytuacji - dodał.
Z tą opinia zgodził się Tomasz Nałęcz. - Moim zdaniem premier nie docenił tego, jak wiele będzie zależało od ludzkich emocji - powiedział doradca prezydenta, zwracając uwagę, że teraz miliony ludzi są zaszokowane formą w jakiej przebiegła rozmowa szafa MSW z szefem NBP. - Premier był mistrzem reagowania na emocje milionów ludzi. Był. Do tej pory - skwitował.
Nałęcz wyraził jednak przekonanie, że mimo tych problemów rządowi nic nie grozi. - Opozycja jest tak podzielona i tak słaba, że krzywdy rządowi nie zrobi. Ale premier będzie miał problemy z opinią publiczną. Bo nie docenia największego smoka, oniemiałego ze zdziwienia - stwierdził.
"Kaczyński nawołuje do złamania zasad Konstytucji"
Nałęcz odniósł się także do informacji o tym, że Jarosław Kaczyński wysłał list do prezydenta, w którym zaapelował, by Bronisław Komorowski "publicznie stwierdził, że rząd musi odejść".
- Z uznaniem odnotowuję, że po czterech latach prezes Kaczyński zauważył, że jest w tym państwie prezydent. A skoro już to zauważył, to najlepiej by było żeby się przeszedł do prezydenta. Powinien się zwrócić do niego z prośbą o rozmowę. Takich spraw się przez media nie załatwia - powiedział Nałęcz.
Jednocześnie zwrócił uwagę na to, że swoim apelem, Kaczyński nawołuje do złamania zasad konstytucji. - Jeśli poważnie traktuje się tę sytuację, to nie można formułować apeli antykonstytucyjnych. W wyniku smutnych doświadczeń relacji między prezydentem, rządem a parlamentem z lat 1990-1995 mamy konstytucję, która najszczegółowiej na świecie reguluje relacje rząd-parlament-prezydent. Prezydent może poruszać się tylko w ramach tych rozwiązań i nie może apelować o dymisję rządu, który cieszy się zaufaniem parlamentu - wyjaśnił Nałęcz.
"Władza ulega poważnemu osłabieniu"
Natomiast Aleksander Smolar zwraca uwagę na fakt, że wraz z zagrożeniem za naszą wschodnią granicą umocniła się pozycja premiera i prezydenta Polski. - Dzisiaj ta władza ulega poważnemu osłabieniu - podkreślił.
I ponownie zaapleował, by nie zajmować się jedynie skandalicznym wymiarem tej sprawy. - Losy Platformy i tego rządu wiszą na zdolności zatrzymania sprawców i udowodnienia, że są jakieś aspiracje polityczne, które doprowadziły do upublicznienia tych nagrań. Bez tego będzie degradacja władzy - stwierdził.
Autor: jl/kka,gak/zp / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24