- Gwarancja ubezpieczeniowa, którą każde biuro musi posiadać, daje to, że w pierwszej kolejności opłacane są powroty turystów do Polski - powiedział Tomasz Rosset, sekretarz Polskiej Izby Turystyki. Dodał, że to rezydent biura powinien poinformować turystów, jak wygląda transfer na lotnisko.
Sekretarz PIT poradził, że w przypadku braku kontaktu z rezydentem, turyści powinni skontaktować się z konsulatem RP. Dodał, że kluczowe jest poinformowanie konsula o swoim pobycie za granicą, bo biuro Sky Club nie przekazało listy podróżnych.
- To jest kwestia braku profesjonalizmu - powiedział Rosset. Wyjaśnił, że rażącym zaniedbaniem jest to, że touroperator nie potrafił policzyć wysłanych przez siebie za granicę turystów.
Dostaną zwrot wpłat?
Po ściągnięciu turystów do Polski reszta z 25-milionowego odszkodowania zostanie podzielona między poszkodowanych turystów. Tomasz Rosset wyjaśnił, że trudno oszacować, czy dostaną oni całość poniesionych kosztów, czy tylko pewien procent.
Wyjaśnił, że umowy Sky Club zostały tak skonstruowane, że w przypadku wyjazdów do 30 dni od momentu wpłaty touroperator wymagał pełnej wpłaty za wyjazd. W przypadku dalszych terminów - biuro mogło wymagać wyłącznie zaliczek w wysokości do 30 proc. całkowitych kosztów. - Ilu turystów zapłaciło za całość - tego nie wiemy - wyjaśnił. Tomasz Rosset stwierdził, że 25 milionów złotych, na które było ubezpieczone biuro Sky Club, jest jedną z większych gwarancji zastosowanych w Polsce. Powiedział, że obowiązująca ustawa o usługach turystycznych "nie przewidziała wszystkich możliwości".
Autor: pk/fac/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24