Polska w podróży, czyli którędy nad morze. Krócej, szybciej - i możliwie bez korków. W trasę, którą w wakacje będą pokonywać tysiące Polaków, wybrał się reporter „Faktów”. Z Katowic do Władysławowa teoretycznie - według nawigacji - jechać powinien 6 i pół godziny. Praktycznie jechał ponad 9. A wcale nie był to szczyt wyjazdów.
Celowo ekipa „Faktów” wyruszyła w pierwszy dzień wakacji: wolny od pracy, bez tirów na drogach. Bo tylko w takich warunkach były szanse, by dojechać nad morze o czasie - przynajmniej według wskazań nawigacji. - Jest ósma, właśnie wyjechaliśmy z Katowic, przed sobą mamy około 600 kilometrów, GPS pokazuje, że za 6,5 godziny powinniśmy być na miejscu – relacjonował reporter „Faktów” Dariusz Kmiecik.
Początek podróży dawał nadzieję. Gierkówka, mimo pojawiających się co jakiś czas zwężeń, pozwala szybko dojechać do Łodzi bez łamania przepisów. - Pierwszych 200 kilometrów do Łodzi, to w granicach dwóch godzin niecałych – przyznaje podróżujący tą samą trasą Jacek Książek.
"Może doczekam obwodnicy"
I to by było na tyle. Bo Łódź nie ma i w najbliższym czasie nie będzie miała obwodnicy. - Czekamy, kiedy będzie obwodnica Łodzi, jak to będzie połączone z autostradą, to będzie super, może doczekam tych czasów – ironizuje mieszkaniec Łodzi Zenon Zieliński.
Łódź minęli po pół godzinie. W tygodniu potrzeba nawet półtorej. Dlatego wyjeżdżając z miasta ekipa upewniła się, czy nie ma szybszej drogi na Pomorze. Użytkownicy CB Radia nie dali jednak żadnej nadziei: - Innej drogi nie ma - jedynie przez Łódź, przez Warszawę, to też remont, nic ciekawego – stwierdził jeden z nich.
W tym roku z Torunia do Gdańska
Ci, którzy tę trasę dobrze znają, uprzedzają, by na podróż zarezerwować dużo czasu, szczególnie w sezonie. Rzeczywiście są odcinki, gdzie jest źle, a krajowa jedynka bardziej przypomina na nich drogę powiatową. - Wszędzie korki, no wiadomo, nie przyspieszymy, nie przeskoczymy - kierowca karetki pogotowia w Koszalina Andrzej Pośpiech do sprawy podszedł fatalistycznie.
Z 600 kilometrów, które dziennikarze musieli pokonać, zaledwie 100 to autostrada. Reszta to drogi dwu i jedno pasmowe. Choć trzeba przyznać - co widać w wielu miejscach - że to być może ostatnie sezony takich wypraw nad Bałtyk.
"Po 6,5 godzinach jesteśmy 50 km przed Gdańskiem"
Po kilku godzinach pojawia się myśli, żeby może jednak się przesiąść. W pociąg. Ale podróż koleją nad morze na pewno nie będzie szybsza, od kilku lat remonty na całej trasie zwolniły drogę Warszawa-Gdańsk z czterech do około sześciu godzin – o ile podróżny ma szczęście i nie będzie opóźnienia.
Dlatego ekipa wróciła na trasę i w okolicach Grudziądza przez chwilę mogła poczuć się jak drogowi Europejczycy. - Po 6,5 godzinach jesteśmy 50 km przed Gdańskiem, do Władysławowa, czyli celu naszej podróży, zostało nam ponad 100 kilometrów – stwierdził Kmiecik.
Niby niewiele. Ale najpierw trzeba przedostać się przez remontowaną obwodnicę Gdańska. To minimum godzina. Potem jazda z Gdyni na półwysep helski. Pan Michał, którego spytali o tę drogę, pozbawił złudzeń - w sezonie to jeden z bardziej przeklinanych przez kierowców odcinków. - Zazwyczaj można utknąć w Gdyni Rumii i z Gdyni do Władysławowa jechać 4 godziny – przestrzegł.
„Faktom” się udało w godzinę. I w tym sezonie lepiej już nie będzie.
Źródło: "Fakty" TVN
Źródło zdjęcia głównego: "Fakty" TVN