Były trudności z ewakuacją, ale przebiegło to bardzo sprawnie - powiedział we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Paweł Frątczak, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej. - Biorąc pod uwagę liczbę osób, która podróżowała, sądzę, że możemy mówić o dużym szczęściu - dodał. - Prace techniczne wymagają dużej odpowiedzialności, muszą być prowadzone bezpiecznie - mówił z kolei rzecznik Polskich Linii Kolejowych Mirosław Siemieniec.
Pociąg osobowy wykoleił się w środę wieczorem na stacji Smętowo Graniczne (województwo pomorskie) po ostrym hamowaniu i zderzeniu z pociągiem towarowym, który znalazł się na tym samym torze. Nie ma ofiar śmiertelnych, 28 osób zostało poszkodowanych.
Do wypadku doszło około godziny 22. Z 11 wagonów pociągu pasażerskiego wykoleiła się lokomotywa i 7 wagonów.
Teraz zaczyna się kolejny etap, który ma polegać na usunięciu pociągu, który się wykoleił - poinformował reporter TVN24 Maciej Cnota, który znajduje się na miejscu zdarzenia.
"Zasadnicza część działań technicznych"
Reporter w czwartek rano rozmawiał z rzecznikiem Polskich Linii Kolejowych Mirosławem Siemieńcem. Jak powiedział rzecznik, teraz będzie się rozpoczynała ta zasadnicza część działań technicznych. - Przygotowania były już w nocy. Ekipy techniczne z pociągów ratownictwa kolejowego oceniały sytuację, sprawdzały, jakie narzędzia, jaki sprzęt będzie potrzebny - wyjaśnił.
Jak dodawał, już w nocy został ściągnięty pociąg towarowy, który znajdował się na końcu peronu. - Teraz przystępujemy do wkolejania jednego wagonu pociągu pasażerskiego, będziemy przystępować też do ściągania lokomotywy pociągu pasażerskiego - mówił Siemieniec.
"Prace wymagają dużej odpowiedzialności"
Rzecznik tłumaczył, że są to prace, które będą trwały cały dzień. - Prace, które wymagają bardzo dużej odpowiedzialności, które muszą być prowadzone bezpiecznie - zaznaczał, dodając, że wagon waży około 40 ton, ponad 80 ton waży lokomotywa. - Są to duże siły, wielkie ciężary - mówił.
- Mamy do wkolejenia siedem wagonów. Trzeba z miejsca zdarzenia zabrać lokomotywę, trzeba to wszystko robić bezpiecznie. Dlatego są dwa pociągi ratownictwa technicznego, jeden pociąg sieciowy do kontroli i naprawy sieci - tłumaczył.
- Pociąg kolejowego ratownictwa technicznego jest wyposażony w specjalnej siłowniki, specjalny sprzęt, który umożliwia nie tylko podniesienie wagonu i wózków, które znajdują się pod wagonem, ale również przesuwanie ich w poziomie i w pionie, tak żeby te wagony znalazły się na torach, i jeżeli to jest możliwe, później były stopniowo po torach ściągane, tak aby nie uszkodzić infrastruktury - wyjaśniał rzecznik.
Przypomniał, że ruch pociągów został już wznowiony. - Wszystkie pociągi mogą z tej stacji odjeżdżać, mogą podróżni korzystać z komunikacji kolejowej - powiedział Mirosław Siemieniec.
"Możemy mówić o dużym szczęściu"
Na antenie TVN24 o wypadku mówił też Paweł Frątczak, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej. - Pomoc została natychmiast udzielona. Na pewno słowa pochwały należą się pasażerom, którzy pomogli ewakuować osoby, które same nie mogły opuścić pociągu - powiedział.
Stwierdził, że informacja o wypadku bardzo szybko dotarła do straży pożarnej. - Dwie minuty, od kiedy doszło do tego wypadku, pierwsza informacja dotarła do straży pożarnej - doprecyzował. - Kilkanaście minut po zgłoszeniu pierwsza jednostka dotarła na miejsce - dodał.
"Były trudności z ewakuacją"
Na miejscu pracowało 30 jednostek straży pożarnej, czyli łącznie prawie 80 strażaków. - Zakończyliśmy działania o godzinie 4.45 - stwierdził Frątczak. - W podnoszeniu wagonów nie bierze udziału straż pożarna - poinformował rzecznik.
- Były trudności z ewakuacją, ale to bardzo sprawnie przebiegło - powiedział Frątczak. Dodał, że władze gminy zapewniły od razu schronienie dla tych osób, które nie wymagały hospitalizacji. - Te osoby zostały przewiezione w godzinach nocnych dwoma autokarami do Bydgoszczy, skąd przewoźnik zapewnił pociąg do Bielska-Białej i dalej do Zakopanego - powiedział.
Rzecznik stwierdził, że na miejscu w nocy pracowała psycholog. - To ta sama osoba, która udzielała pomocy uczestnikom obozu w Suszku - dodał.
- Plusem tej akcji było to, że doszło do niej na stacji kolejowej. Zawsze jest to łatwiejszy dojazd niż do jakiegoś miejsca trudno dostępnego, gdzie nie ma dróg. Oczywiście mamy sprzęt, który umożliwia dojechanie nawet do wypadku w szczerym polu - ocenił Frątczak.
- Sądzę, że będziemy mogli mówić o tym, że jak jutro tymi torami pojadą pociągi, to jest dobry wariant - zapowiedział. - Biorąc pod uwagę liczbę osób, która podróżowała, sądzę, że możemy mówić o dużym szczęściu, że ten wypadek zakończył się tak, a nie inaczej - stwierdził rzecznik.
Autor: kb/mart/sk/jb / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24