Nie ma już żadnych szans na wykrycie sprawców zabójstwa byłego PRL-owskiego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji Solskiej. Dwa lata poszukiwań zagubionych w śledztwie folii z odciskami palców, które mogły należeć do zbrodniarzy, zakończyły się niepowodzeniem - pisze "SUper Express".
- To skandal, że w tak ważnej sprawie bezpowrotnie przepadły kluczowe dowody - irytuje się Adam Rapacki, wiceszef MSWiA. Policja przypuszcza, że najważniejsze dowody, które mogły doprowadzić do wykrycia sprawców, zostały z akt sprawy wykradzione.
W kwietniu 2005 roku akta sprawy zabójstwa Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji Solskiej trafiły do policjantów z tzw. Archiwum X, zajmujących się wyjaśnianiem zawiłych zagadek kryminalnych. Pięć lat wcześniej śledztwo w tej sprawie zakończyło się klęską. Oskarżeni przez prokuraturę trzej kryminaliści zostali prawomocnie uniewinnieni przez sąd. Wniosek o uniewinnienie - po dwuletnim procesie - złożył prokurator...
Zadanie dla archiwum X
Najlepsi analitycy przez kilka miesięcy przyglądali się wszystkim dowodom zebranym w sprawie. Dane z akt wprowadzono do specjalnych programów komputerowych. Największą nadzieję spece z Archiwum X wiązali ze śladami odcisków palców. W 1992 roku, gdy zamordowano Jaroszewiczów, niezidentyfikowane ślady linii papilarnych znalezione na miejscu zbrodni można było porównywać tylko z odciskami zebranymi od osób wskazanych przez śledczych.
Ale w 2001 roku uruchomiono w Polsce system automatycznej identyfikacji odcisków palców (AFIS). Od tego momentu ślady linii papilarnych ujawnione na miejscu popełnienia przestępstwa można porównywać z odciskami palców ponad trzech milionów osób, zebranymi przez ostanie kilkadziesiąt lat przez milicję i policję.
Pod koniec 2005 roku analitycy z Archiwum X odkryli, że z akt sprawy zaginęły kluczowe dowody w sprawie zabójstwa Jaroszewiczów. Brakowało trzech folii ze śladami niezidentyfikowanych odcisków palców. Ujawniono je na miejscu zabójstwa: na ciupadze, którą duszono premiera, na okularach leżących na jego biurku oraz na drzwiach szafy w gabinecie. Nie należały do ofiar ani do nikogo z rodziny. Wykluczono, aby pozostawili je znajomi Jaroszewiczów lub policjanci.
Przez blisko dwa lata funkcjonariusze z biura kontroli szukali zagubionych folii. Bezskutecznie. Znaleziono jedynie zdjęcie odcisków pozostawionych na ciupadze. Ale w bazie AFIS nie udało się zidentyfikować, kto mógł pozostawić swój ślad na tym narzędziu zbrodni. - Wszystko wskazuje, że folie zostały wykradzione. Ktoś skutecznie zatarł ślady tego okrutnego i tajemniczego zabójstwa - mówi "SE" policjant z Komendy Głównej Policji.
Pierwsza wielka zbrodnia nowej Polski
Morderstwa byłego premiera z czasów PRL Piotra Jaroszewicza i jego żony, dziennikarki Alicji Solskiej dokonano 1 września 1992 roku. Zbrodnia była okrutna, ofiary przed śmiercią były torturowane. Jaroszewicz został uduszony paskiem dociskanym ciupagą. Wcześniej otrzymał wiele ciosów czymś twardym, był zakrwawiony. Jego zona została zastrzelona, wcześniej także ją duszona i bita.
Cały dom był splądrowany, niektóre sprzęty zniszczone - ale jak się okazało prawie nic nie zginęło, nawet cenne przedmioty.
Nie wiadomo jaki był motyw zbrodni. Przypuszczano, że celem morderców były pamiętniki byłego premiera lub inne dokumenty, które mógł posiadać. Wśród wersji pojawiło się nawet przypuszczenie, że mogło chodzić o dokumenty z hitlerowskiego archiwum, które trafiły w jego ręce w 1945 roku, a mogły skompromitować kogoś ze światowej polityki...
Źródło: Super Express
Źródło zdjęcia głównego: Arch. TVN24