Gimnazjaliści ze statku "Fryderyk Chopin", który stracił swa maszty podczas rejsu na Karaiby, wróci do Polski. Młodzi marynarze, których los rzucił na wybrzeże Kornwalii, wrócą do Polski autokarami, niezależnie od tego, gdzie statek będzie remontowany.
- Takie jest życzenie armatora, rodziców i samych dzieci - powiedział PAP kapitan Krzysztof Baranowski, założyciel "Szkoły pod Żaglami" i animator rejsu, znany z licznych osiągnięć żeglarskich.
Na razie nie wiadomo, kiedy nastąpi powrót młodzieży. Armator - Europejska Wyższa Szkoła Prawa i Administracji w Warszawie - opłacił im pobyt w schronisku w mieście Penzance (na południowym zachodzie Anglii) do wtorku, gdzie pod opieką nauczycieli uczą się i zwiedzają okolicę.
Gdzie go naprawią?
"Fryderyk Chopin" 28 października na skutek sztormu stracił oba maszty. W niedzielę po południu przycumował do doku w stoczni remontowej Penndenis w Falmouth.
Jeżeli statek zostanie naprawiony na miejscu i rejs będzie kontynuowany, gimnazjaliści wrócą z Polski do Anglii autokarem i "Szkoła pod Żaglami" wznowi działalność.
Alternatywą jest naprawa statku w Gdyni, ale wówczas powrót "Fryderyka Chopina" na samym silniku, z młodzieżą na pokładzie, nie byłby możliwy. Taką ewentualność wykluczył Polski Rejestr Statków, który musiałby wydać zgodę na jednorazową podróż uszkodzonej jednostki z Falmouth do Gdyni.
- Tak czy inaczej zamierzamy zabrać młodzież autokarem (do Polski). Jeśli statek będzie wracał do Polski, to i tak nie mogłaby w tej drodze uczestniczyć, a jeśli zostanie naprawiony w Anglii, to wróci autokarem dokończyć przerwany rejs - zaznaczył kpt. Barnowski.
- Być może na czas remontu młodzież mogłaby mieszkać pod pokładem, ale niewykluczone, że postój w porcie spowoduje rozprężenie. Lepiej więc, by wróciła do szkoły w Polsce, tym bardziej, że nie wiadomo, jak długo remont może potrwać - wyjaśnił.
Baranowski dodał, że chłopcy i dziewczęta w wieku 14-16 lat są już "zaprawieni i przygotowani do rejsu, a armator nie znajdzie lepiej wykwalifikowanej załogi". Oprócz 36 gimnazjalistów załogę stanowią nauczyciele, kucharz i zawodowi żeglarze, łącznie 47 osób.
Szacują szkody
Remont "Fryderyka Chopina" może się teraz rozpocząć w każdej chwili, choć na razie nie wiadomo, czy obejmie wszystkie roboty, czy tylko oczyszczenie masztów (w przypadku, gdyby zasadniczy remont miał się odbyć w Polsce). Przedstawiciele stoczni byli na statku już trzykrotnie.
Żaglowiec pomyślnie przeszedł inspekcję Polskiego Rejestru Statków. Według kpt. Baranowskiego "cała reszta oprócz połamanych masztów i takielunku jest w porządku". Statek przeszedł też ponowny przegląd pod wodą.
O tym, gdzie będzie naprawiany, zdecyduje armator w oparciu o decyzję ubezpieczyciela - PZU, którego rzeczoznawca jest w trakcie oszacowywania szkód.
Chcą pomóc
W ocenie kpt. Baranowskiego w interesie armatora jest naprawienie statku w Falmouth, ponieważ mógłby wtedy wciąż skorzystać z sezonu na Karaibach (gdzie na statek czekają polscy płetwonurkowie). Ewentualny powrót do Polski na silniku byłby ryzykowny przy obecnej złej pogodzie na kanale La Manche i Morzu Północnym, przez co armator straciłby możliwość korzystania ze statku aż do wiosny.
Tymczasem "Fryderyk Chopin" uzyskał nową ofertę pomocy. Były burmistrz londyńskiej dzielnicy Islington, liberalny demokrata Stefan Kasprzyk zorganizował dla gimnazjalistów darmowy transport z Penzance do Falmouth. Wcześniej pomoc zaoferowali m. in. Polski Klub Płetwonurków Waleń, gdański żaglomistrz Sail Service oraz prezydent Szczecina Piotr Krzystek.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24