Sprawa pozostawionej na lotnisku małej Mai kilka tygodni temu zbulwersowała Polskę. Komentarzom o nieodpowiedzialnych rodzicach nie było końca, postępowanie sprawdzające wszczęła prokuratura. W "Czarno na białym" po raz pierwszy głos zabiera matka dziewczynki.
Kilka tygodni temu na lotnisku w Pyrzowicach odprawiała się czteroosobowa rodzina. Lecieli na wakacje do Grecji. Okazało się, że dwuletnia Maja nie ma ważnego paszportu. Rodzice zdecydowali: polecą z synem, a Maja zostanie pod opieką dziadka i opiekunki. - Zaczęła się telefoniada - mąż dzwonił do opiekunki, ja do dziadka. Czekamy. Czas upływa, po Maję jadą trzy osoby. Syn w samolocie płacze, chce wysiadać. Prosimy o pomoc lotnisko, żeby przesunęli lot, niestety takiej pomocy nie uzyskujemy. Czekamy do ostatniej chwili - opowiada kobieta reporterowi "Czarno na białym". Na miejsce pierwszy przyjechał kolega ojca dziewczynki. Maja pod opieką pracownic punktu informacyjnego była niespełna cztery minuty - potwierdza to prokuratura.
"Wsiedliśmy do samolotu i zaczął się koszmar" - Oddaliśmy Maję w ręce pań, które się na to zgodziły. Zostawiliśmy bagaż, dokument tożsamości i pobiegliśmy na odprawę. W momencie, w którym się odprawialiśmy, do męża zadzwonił kolega, który Maję miał już na rękach, więc o tyle spokojnie mogłam wsiąść do samolotu. W samolocie jeszcze potwierdzaliśmy dane Mai, jak jest ubrana, co z nią zostało. I dopiero zaczął się koszmar - opowiada matka dziewczynki. Wspomina, że pierwsze zdanie, jakie jej przyszło do głowy po tym, jak zaczęła się nagonka medialna to "I mnie się to przytrafiło, mnie -dobrej matce, bo za taką się uważam". - Naprawdę kocham moje dzieci - zapewnia.
"Maja była bezpieczna"
Sprawą zainteresowała się prokuratura w Tarnowskich Górach, która postanowiła sprawdzić, czy dziecko nie zostało narażone na niebezpieczeństwo. Udostępniła też film z monitoringu katowickiego lotniska. Widać na nim, że dziewczynka odchodzi od stanowiska informacji lotniskowej. Film rozpalił emocje. Komentarzom i wyrokom na "wyrodnych rodziców" nie było końca. - Są "wycieczki" sąsiadów, pokazują, wytykają. Mam nadzieję, że nikomu nigdy nie przyjdzie do głowy, żeby wyciągnąć artykuły z gazet czy internetu i nikt tego nie pokaże Mai mówiąc: zobacz, jak kochali cię twoi rodzice - mówi matka dwulatki. Jak zachowałaby się, gdyby jeszcze raz została postawiona w takiej sytuacji? - Maja była bezpieczna w każdej sekundzie, w której to zdarzenie miało miejsce. Zrobiłabym to samo. Wybrałabym mniejsze zło. Polecieliśmy na wakacje z naszym synem, a Maja była bezpieczna - mówi.
Autor: jk/fac / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24