Łódzki magistrat mógł stracić nieruchomości warte ok. 60 mln zł - donoszą dziennikarze "Rzeczpospolitej". Próbowali je wyłudzić oszuści na podstawie sfałszowanych aktów własności.
Do łódzkiego Urzędu Miasta wpłynęło kilkadziesiąt dokumentów z kserokopiami aktów własności z lat 1935-39. Jeden z nich trafił w ręce pracownika wydziału geodezji, który nabrał wobec dokumentu podejrzeń.
Akty im "zaginęły"
Okazało się, że był sfałszowany. Kiedy sprawą zajęła się prokuratura, wyszło na jaw, że ośmiu z 11 przedwojennych notariuszy, którzy mieli sporządzić akty, nigdy nie istniało. Do magistratu wpłynęło aż 57 fałszywych aktów. Rzekomi spadkobiercy twierdzą, że oryginalne akty zaginęły. Prokuratorzy nie są więc w stanie wykryć, kto fałszował dokumenty. Zarzuty zamierzają stawiać tym, którzy się nimi posługiwali.
Wyłudzili dwie nieruchomości
Na podstawie dwóch fałszywek miasto straciło dwie nieruchomości o wartości 2 mln zł. Łączna wartość nieruchomości, po które zgłosili się oszuści to ok. 60 mln zł.
Jak dowiedzieli się reporterzy "Rzeczpospolitej", większość tych gruntów znajduje się w sąsiedztwie galerii handlowej Manufaktura. Metr kwadratowy gruntu w tej okolicy kosztować ma obecnie od 300 do 600 zł - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24